Dzień 24
Etap 18
15 czerwca, sobota
Cortijo El Espadañal - Ronda
(Cortijo El Espadañal - Jimena de la Frontera - San Pablo o Buceite - Gaucín - Algatocín - Ronda)
78 km
(łącznie 2 075 km)
ANDALUZJA 78 km
czas jazdy 5:25 h
średnia prędkość 14,2 km/h
prędkość max 60 km/h
suma podjazdów 1.881 m
wysokość max 957 m n.p.m.
wysokość min 62 m n.p.m.
podjazd max 14 %
zjazd max 8 %
temp. max 42°C !!!
temp. rano 16°C
"Wierzę, że życie pustelnika, jakie wiodłem przez pewien czas, pozwoliło mi wejść w kontakt z nietrwałością wszystkiego. To stwierdzenie, że wszystko jest nietrwałe, to piękna rzecz. To akceptacja tego, co Azjaci zrozumieli już dawno, że nie ma radości bez cierpienia, że nie ma przyjemności bez przykrości. Odrywasz się, oddalasz, nie odczuwając obojętności wobec innych, których możesz nawet kochać, ale nie będąc ich niewolnikiem, bo życie istot kochanych także przemija."
(Tiziano Terzani - "Koniec jest moim początkiem")
Co prawda dziś ujechane zaledwie 78 km, co prawda będzie dzień odpoczynku w Rondzie, ale nierealna (?) temperatura 42°C w cieniu, wrażenie, że oddycha się wyziewem z rozgrzanego piekarnika i blisko 1.900 m podjazdów, uczyni zwłoki nawet z Eddy'ego Merckxa. Ponad 11 litrów wypitej wody w ciągu 5 i pół godziny w normalnych warunkach byłoby fantazją, ale jednak pochłonąłem 3 półtoralitrówki, pięciolitrową butlę (którą przelałem do mniejszych), półlitrowy i trzyczwartolitrowy bidon oraz kawę i małe piwo. Ostatnie 9 km jadę nawet na sucho, bo ani kropelki już nie mam.
Mimo swojego wigoru i tak przyznaję, że to wariactwo. Andaluzyjczycy nie jeżdżą na rowerach - właśnie dlatego. Tu popularne są skutery. A kolarze śmigają tylko wcześnie rano albo wieczorami, tuż przed zmrokiem. Zresztą zaobserwowałem, że tu słońce później zachodzi, później też wstaje. O tej porze roku w Polsce o piątej rano jest już zupełnie jasno, a świta tuż po czwartej. Tutaj czarna noc jest jeszcze o wpół do siódmej. Za to o dwudziestej trzeciej można jeszcze hasać bez latarki. No i cisza nocna - nie od 22 do 6, tylko od 24 do 8. Właściwie to powinna być tu inna strefa czasowa, jakieś dwie godziny wstecz.
Na kempingu w Rondzie jest wspaniały basen. Ale niech sobie będzie, dla samego rozkosznego faktu jego bliskiej obecności. I tak nie mam siły pływać. Półleżę na kalimacie obok namiotu w cieniu, popijam z wolna chłodne lekkie białe kastylijskie wino i gotuję gulasz wołowy i kaszę gryczaną - mięso i kasza dodadzą mi energii. Do tego dwa dojrzałe pomidory i olbrzymia pomarańcza na deser. I jutro będę... fuerte hombre ;-d
Mimo swojego wigoru i tak przyznaję, że to wariactwo. Andaluzyjczycy nie jeżdżą na rowerach - właśnie dlatego. Tu popularne są skutery. A kolarze śmigają tylko wcześnie rano albo wieczorami, tuż przed zmrokiem. Zresztą zaobserwowałem, że tu słońce później zachodzi, później też wstaje. O tej porze roku w Polsce o piątej rano jest już zupełnie jasno, a świta tuż po czwartej. Tutaj czarna noc jest jeszcze o wpół do siódmej. Za to o dwudziestej trzeciej można jeszcze hasać bez latarki. No i cisza nocna - nie od 22 do 6, tylko od 24 do 8. Właściwie to powinna być tu inna strefa czasowa, jakieś dwie godziny wstecz.
Na kempingu w Rondzie jest wspaniały basen. Ale niech sobie będzie, dla samego rozkosznego faktu jego bliskiej obecności. I tak nie mam siły pływać. Półleżę na kalimacie obok namiotu w cieniu, popijam z wolna chłodne lekkie białe kastylijskie wino i gotuję gulasz wołowy i kaszę gryczaną - mięso i kasza dodadzą mi energii. Do tego dwa dojrzałe pomidory i olbrzymia pomarańcza na deser. I jutro będę... fuerte hombre ;-d
MIASTECZKO JIMENA DE LA FRONTERA I OKOLICE
SKAŁA GIBRALTARU WIDOCZNA Z ODLEGŁOŚCI BLISKO 50 KM
JIMENA DE LA FRONTERA I MAURETAŃSKI ZAMEK
SIERRA BERMAJA
GÓRSKIE MIASTECZKO GAUCIN
GÓRY, GÓRY, GÓRY...
GÓRY. GIBRALTAR. MORZE ŚRÓDZIEMNE. TRANSPORTOWIEC. AFRYKA... (TO TYLKO NIEUDOLNA PRÓBA ZAREJESTROWANIA CHWILI)
MIASTECZKO ALGATOCIN
GÓRY SERRANíA DE RONDA
W WIECZORNYM CIENIU
Zmęczony, ale szczęsliwy - wykąpany, wyprany i najedzony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz