MENU

3/14/2019 0

Norweski Tour 2018 - dzień 14

OCEANARIUM ATLANTENHAVSPARKEN🐟 KOMBINACJE💫 WIELKIE OBŻARSTWO🍩


Dzień 14

Odpoczynek 2

27 sierpień 2018, poniedziałek

Ålesund
flaga-norwegii-ruchomy-obrazek-0007

NIE PRZEPADAM ZA MARYLĄ RODOWICZ, ANI W OGÓLE ZA CAŁĄ TĄ POPELINĄ, ALE TĘ PIOSENKĘ UWIELBIAM.
 MARYLA RODOWICZ - "HEJ ŻEGLUJŻE ŻEGLARZU"


temperatura rano 11°C

temperatura min 11°C

temperatura max 13°C


Znów zimno, niewiele ponad dycha stopni. Myślałem, że może mój alimetr nawalił, ale termometry w porcie wskazują tytle samo. Czyli nic się nie zmienia odnośnie pogody, a jeżeli chodzi o deszcz, to pada dziś w kratkę - piętnaście minut z gęstą mżawką, piętnaście minut bez.

  Jako że wczoraj przeczesałem już wszelkie zaułki Ålesund, dzisiaj odwiedzam Park Oceanu Atlantyckiego, leżący nieopodal, nad brzegiem morza w Tueneset. Atlanterhavsparken jest jednym z największych oceanariów w Europie. Na 6 tysiącach metrów kwadratowych umieszczono kilkanaście dużych akwariów z wieloma gatunkami ryb i innych zwierząt żyjących w Oceanie Atlantyckim. Wysupłałem te 190 Kr, no bo chyba warto jeden dzień nie dojeść, niż nie zobaczyć.

  Największe wrażenie robią gatunki olbrzymich krabów, wyglądających jak potwory z kosmosu (nie są nimi?). Chociaż gdyby nie fakt, że one tu żyją w tej niewoli i są "przyzwyczajone do obecności ludziów", to ja dla nich byłbym potworem z kosmosu.

  W parku funkcjonuje dobrze działająca kuchnia z lokalnymi przysmakami. Jeszcze w domu czytałem, że najtańszym i najpopularniejszym norweskim przysmakiem jest fiskekaker - kotlecik rybny z różnych ryb (dorsza, sieji, pstraga, łososia...). I jest najtańszy, faktycznie - 60 Kr (28 zł) na maleńki pulpecik (przypominający naszego mielonego w wersji ubogiej) bez dodatków i na zimno w papierku do rączki.

  Nie skusiłem się. Po prostu nie mam już kasy. Spłukałem się na kempingach przez te dwa tygodnie, buląc po stówie za placowe.
_______

 No dobra, nie odpuszczam. Jestem już w namiocie po obiadokolacji, którą wyrychtowałem na pożyczonej patelni z kropelką oleju. Wciągnąłem na raz czternaście fiskekiker! Zaraz pęknę. Kosztowały tylko25 Kr w markecie. Kuźwa! Pewno są inne niż te na świeżo, no ale i tak pyszne i sycące. Coś jak racuszki na słono z rybą. Do tego rosołek z torebki i gitarra.

  A, i jak się okazało w sklepie, że mogę zapłacić polską kartą (a nie posiadam żadnych "opcji" w banku!) , to wziąłem jeszcze trzy kraftowe piwerka: Bøyla (blonde ale) i Roller (amber ale) z browaru Ægir Bryggeri oraz Sjelefred (brett red IPA) z Kinn Bryggeri, a także dwa nieznane mi batoniki: Center z Cloetta i Mørk Sjokolade z Freia. Do piwek pożyczyłem sobie szklany nonic 0,2 l. A no i cały bochenek chleba zakupiłem, bo w Norwegii mają wyśmienity chleb nawet w zwykłych marketach i dyskontach. I kroi się go samemu w sklepie w krajalnicy. Ciekawostka: niektóre piekarnie spuszczają ceny chleba po 16-tej z 36 Kr do 6 Kr, traktując go już jako wczorajszy i... cena przez sześć - harat.

  Dwójka Polaków, których poznałem dzisiaj na kempie (para z Warszawy) miała być do przyszłej soboty w Ålesund (chodzenie po górach), ale wracają do Polski jutro (we wtorek), bo... nie schną im rzeczy, nie mają w czym już chodzić, a prognozy nie są pomyślne. Ja tam wszystko poprałem jak tylko dotarłem przedwczoraj do Ålesund, i zakładam rano mokre na siebie (za to czyste). Wysycha na mnie po godzinie i jest ok ;-) Kolarskie przyzwyczajenie. Ale rozumiem ich. Nie tego się spodziewali, tak jak i ja.
 Jeszcze wracając do Oceanarium - obserwowanie jak nurek w specjalnym zbrojonym skafandrze karmi z dłoni tuńczyki, własnoręczne głaskanie krabów i rozgwiazd, czy łowienie krabów na żyłkę z krewetką, zrobi nawet z dorosłego faceta małego podskakującego chłopca.











































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Blaru wyprawy