MENU

3/02/2019 0

Norweski Tour 2018 - dzień 4

TUNELE TUNELE TUNELE 🚳 DROGA TROLI 👹 PROMEM PRZEZ FIORD 🚢

 





Dzień 4

Etap 2

17 sierpień 2018, piątek

Reistad /nad fiordem Romsdalfjorden/ - Eidsdalen /nad fiordem Norddalsfjorden/
flaga-norwegii-ruchomy-obrazek-0007

ESBEN AND THE WITCH - "SMASHED TO PIECES IN THE STILL OF THE NIGHT"


(Reistad - Innfjorden - Åndalesnes - Alstad - Valdall - Eidsdalen)

95,5 km
(łącznie 197,1 km)


start godzina 8:25

meta godzina 17:30

czas jazdy optymalny 6:08 h

czas etapu 9:05 h

średnia prędkość 15,5 km/h

prędkość max 55,34 km/h

suma podjazdów 1.559 m

wysokość max 895 m n.p.m.

wysokość min 3 m n.p.m.

wysokość start/meta 25/133 m n.p.m.

różnica wysokości 892 m

podjazd max 18%

zjazd max 20%

temperatura rano 12°C

temperatura min 12°C

temperatura max 16°C


Po dwóch dobach nieustannego deszczu w końcu przestało padać. Za to zaczęło wiać. A i przelotne deszczyki też popadują. Do południa zimno, jedyne dwanaście stopni. Po przyjeździe z tropikalnej Polski z ponad trzydziestostopniowymi upałami to jest nawet przyjemne. Zdecydowanie jest czym oddychać. Odpowiednia odzież termoizolacyjna, niezbyt długie postoje i nie ma problemu. (W tamtym momencie nie wiedziałem jeszcze nawet o czym mówię.)

Tunele rozpoczęły się! Kilka już minąłem, jeden 2,6-kilometrowy miał nawet dość szeroki chodnik techniczny na dwudziestocentymetrowym murku, którym (dla bezpieczeństwa) nawet dało się jechac rowerem.

Tuż przed Åndalesnes i poprzedzającym go 6,7-kilometrowym tunelem zatrzymuję się na chwilę widząc na mapie oraz przed sobą alternatywną trasę. Decyduje się na objazd, bo w tunelu nie ma pobocza. Nagle z tafli fiordu z motorówki zaczynają do mnie machać dwaj kolesie i podpływają do brzegu. "Nie jedź tędy - to ślepa droga. Nie jedź tunelem - to niebezpieczne. Wsiadaj do łodzi, popłyniemy do portu w Åndalesnes." Dlaczego nie wsiadłem? To byłoby niezapomniane. Więc czemu nie wsiadłem? Może nie chciałem się komuś narzucać, może nie chciałem załadowywać tej małej łajbki z silnikiem całym tym moim klamoctwem z obawy, że coś wypadnie do wody. Wszystko to głupota. Trzeba było się ładować. A tak... pojechałem tym tunelem, który nie miał końca, a spaliny to już nosem wypuszczałem.

Droga Troli, Trollstigen - nikt normalny tu się nie wypuszcza na rowerze. Makabryczny podjazd Drabiną Troli wąską szosą o nachyleniu dwunastu procent od wysokości niemal zerowej do ponad osiemset pięćdziesiąt metrów nad poziomem morza faktycznie przypomina wspinaczkę po dziewięciusetmetrowej drabinie. Przez środek biegnie wspaniały wodospad Stigfossen spadający z wysokości stu osiemdziesięciu metrów. Po przeciwległej stronie zbocza i drogi Troli wspaniałe szczyty górskie - Dronningen (Królowa), Kongen (Król) i Bispen (Biskup) - wszystkie tysiącsześćsetniki. O tym, że należy uważać na trole ostrzega znak drogowy, ponoć jedyny tego rodzaju w Norwegii.

Z przełęczy Trollstigen długi, niezbyt stromy zjazd doliną Valldalen aż do poziomu morza. Zjazd na tyle długaśny, że po drodze zamarzam na kość, nie musząc prawie pedałować przez ponad godzinę przy czternastu stopniach celsjusza.

Na dole moja pierwsza przeprawa promowa. Myślałem że zapłacę jak za norweskie zboże, a tu tymczasem nikt do mnie nie podszedł z kasą fiskalną kiedy zajęty byłem podziwianiem krajobrazów podczas czterokilometrowej przeprawy przez Norddalsfjorden.

Dziś zasłużyłem sobie na odpoczynek na kempingu z ciepłym prysznicem. Poza tym wydałem tylko kilka koron, więc zmieszczę się w budżecie.

Na kolację makaron wstążki z sosem grzybowym z torebki i z suszoną wołowiną plus barszczyk gorący kubek. Na deser suszone morele i nutella.

Dwudziesta pięćdziesiąt, idę spać. Trzyba się zregenerować, a tu dopiero piętnaście procent trasy.



































































































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Blaru wyprawy