1/05/2014 0

Hiszpański Tour 2013 - dzień 25

AAA



Dzień 25

Odpoczynek

16 czerwca, niedziela

Ronda
flaga-hiszpanii-ruchomy-obrazek-0014

ANDALUZJA      


"Bo czym jest ta cywilizacja nasza współczesna? Rozumem, który oszalał pod wpływem ekonomii. Ekonomia stała się podstawowym kryterium wszystkiego, nie ma już innych wartości. Po co produkować wciąż i więcej i po co coraz bardziej zanieczyszczać. Jest coś nieprzyzwoitego w sposobie, w jaki człowiek postrzega siebie w świecie. Nie widzi siebie! Stracił kosmiczne połączenie. Widzi siebie w swojej małej kuli, widzi jedynie swój mały świat, nie widzi siebie w kontakcie z ogromem świata."
(Tiziano Terzani - "Koniec jest moim początkiem")


Odpoczynek i zwiedzanie Rondy.

Od wygodnego, czystego i eleganckiego kempingu z basenem, sklepem i dobrą restauracją, dzieli mnie do miasta 1,5 km, czyli 20 minutowy spacerek. Dziś jest 35°C, więc nie ma już afrykańskiego upału, choć i tak jest super ciepło, a niebo nieskazitelnie błękitne. Przedpołudnie spędzam na zwiedzaniu Rondy. Miasto to nie zachwyca może zabytkami, natomiast niewypowiedzianie malowniczym położeniem na stromym wzgórzu, właściwie na skale, pośrodku doliny, otoczonej z kolei majestatycznym wysokogórskim krajobrazem - doliny leżącej w środku pierścienia mrocznych stromych gór.

Bardzo przyjemnie jest się poszwendać wąskimi uliczkami, które w starej części miasta tworzą nierozwikłany przez przyjezdnych labirynt przesmyków, serpentyn, mostków, tuneli i zaułków. Nowa część miasta to deptaki pełne kawiarń i barów tapas, dosłownie setki. No i oczywiście jest też most Puente Nuevo, przewieszony nad wąwozem 130-metrowej głębokości (!) oraz Paseo, czyli promenada biegnąca brzegiem klifu otaczającego miasto - panorama z niego bajeczna, zarówno na stare miasto, jak i na dolinę i góry.

Słońce praży, pora wracać do obozowiska. Argumenty co najmniej dwa. Pierwszy - popołudnie w basenie to coś, czego mi potrzeba. Drugi - chciałoby się przysiąść i coś posączyć, a w mieście piwo czy cola zaserwowane w szklance od herbaty 2 € kosztuje (!), poza tym dziś el domingo (niedziela), mercados (sklepy spożywcze) zamknięte - a na kempingu jest sklepik, gdzie sobie kupię litrowego San Miguela za jedyne paredziesiąt eurocentów. Ciekawostka: przebitka cenowa w Hiszpanii między sklepem a barem to tylko jakaś 6-, 7-krotność, sí sí. W Polsce, zdaje się, to max 3-krotność, a nawet 2,5. No i głodny jestem, więc ugotuję sobie puszkę czegoś co nazywa się dziwnie znajomo-podobnie: "Dieta Meditherranea" (znajomi wiedzą o co i o kogo chodzi;)

Dieta okazała się smakowa. Pulpeciki drobiowe w sosie pomidorowo-cebulowo-paprykowym. Z makaronem i tostami ugrillowanymi naprędce na palniku kuchenki turystycznej.
































































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Blaru wyprawy