ODPOCZYNEK OD DRAŁOWANIA I SZCZĘKANIA ZĘBAMI😅 ULICZKI ALESUND🏰 BROWAR RESTAURACYJNY🍷 MECZ ELITESERIEN⚽
Dzień 13
Odpoczynek 1
26 sierpień 2018, niedziela
Ålesund
BARBARA WROŃSKA - "NIE CZEKAJ"
temperatura rano 13°C
temperatura min 13°C
temperatura max 16°C
TRADYCYJNY NORWESKI TROL
MEDUZA. W POLSCE TAKICH DUŻYCH I BARWNYCH NIE WIDZIAŁEM
WIELKI OKRĘT W PORCIE JEST WIDOCZNY Z WIELU PUNKTÓW MIASTA
BROWAR MOLO BREW
DOBRZE JEST SIĘ NA TYLE WYŁĄCZYĆ, ŻEBY POKONTEMPLOWAĆ CHOĆBY WITRYNY...
FLAGA KLUBU PIŁKARSKIEGO AALESUNDS FK
PRZED STADIONEM NORWESKIEJ EKSTRAKLASY
WYKORZYSTUJĄC FAKT, ŻE WYGLĄDAŁEM PEWNIE DLA NIEKTÓRYCH JAK REPORTER (CZARNE PONCZO, APARAT I NATATNIK) WSZEDŁEM SOBIE NA PEWNIAKA NA OBIEKT, ZAPRASZANY WRĘCZ GESTAMI PRZEZ OCHRONĘ ;)
Dzień 13
Odpoczynek 1
26 sierpień 2018, niedziela
Ålesund
BARBARA WROŃSKA - "NIE CZEKAJ"
temperatura rano 13°C
temperatura min 13°C
temperatura max 16°C
Oczywiście nadal pada deszcz. Trochę się ociepliło, no ale nie jestem już w górach, więc...
Odpoczywałem dziś od forsowania i drałowania. Nie patrzyłem na licznik, nie patrzyłem na zegarek. Nie zaciskałem zębów, nie zaciskałem dłoni na kierownicy. Tylko relaksik, niespieszne przechadzanie się i kontemplowanie otoczenia. Przez cały dzień dzisiaj spacerowałem po Ålesund, zdeptałem je wzdłuż i wszerz.
Ålesund to bardzo przyjemne secesyjne miasto o ciekawej historii. Przez wieki żyło z rybołówstwa i było podobne do wielu innych osad na wybrzeżu. W 1904 roku wybuchł jednak pożar i strawił całą drewnianą zabudowę, pozostawiając większość mieszkańców bez dachu nad głową. Tragedia odbiła się szerokim echem w świecie, a swoją pomoc zadeklarowało wiele krajów, w tym cesarz Niemiec Wilhelm II. Dzięki temu norwescy architekci zyskali niepowtarzalną okazję do zaprojektowania miasta na nowo w modnym ówcześnie stylu secesyjnym.
Podczas spaceru docieram do początku schodów, które pną się na górę Aksla (198 m n.p.m.). Niesamowity widok z wierzchołka, na który prowadzi 418 stopni, z każdym dając inny obraz miasta i fiordowej zatoki. Jak na dłoni widać każdą ulicę, zatoczkę oraz statki i promy. Patrząc ze szczytu na Ålesund odnosi się wrażenie, jakby zbudowano je specjalnie, by cieszyło oko. Białe fasady kamienic harmonijnie otaczają port i szczelnie wypełniają wyspę, na której zbudowano miasto.
Mimo że dzisiaj niedziela i jest wielu turystów, prawie wszystko pozamykane. Nieledwie dwa sklepiki z suwenirami i dwa sklepy spożywcze, w których działają tylko sunday butik, czyli najpotrzebniejsze jedynie produkty. Alkohol w niedzielę nie jest sprzedawany, można go dostać jedynie w pubach. A i z tych większość jest pozamykana.
W browarze restauracyjnym Molo Brew w sercu portu na kranach są 24 piwa, wszystkie uwarzone w tymże browarze. Najtańsza IPA o pojemności 0,4 l kosztuje jednak 129 Kr. Szok! A jedno z piw ma cenę 220 Kr (ponad stówa na nasze) za pojemność, uwaga: 150 ml.
Nie byłbym sobą gdybym nie wypatrzył (zresztą samo się wypatrzyło), że dziś jest mecz piłkarski i całe Ålasund właśnie wali na stadion, a w oknach pomarańczowe flagi. No co za skojarzenie. Zupełnie jak moje Zagłębie. Tyle że nasz orange jest od miedzi, a ich chyba od łososia (choć maskotki to tygrysy, więc kolor też taki jak trzeba). Bilet jedyne 100 Kr, chętnie bym poszedł, tym bardziej że niby przypadkiem przechodzę obok kasy, ale jest już późno, a ja jestem strasznie głodny. Przez cały dzień prawie nic nie jadłem.
A obiad tu kosztuje jakieś 400 Kr (180-190 zł). Głupi fish'n'chips na tekturce 130 Kr (62 zł)! Zjadłem jedynie w fastfoodowej budce przy przystanku pizzerkę na dwa gryzy z mikrofali za 49 Kr i dwie suche bułeczki za 22 Kr. O daniach kuchni typowo norweskiej mogę zapomnieć - ceny od 400 Kr w górę. Niestety człowiek musi jeść i tu się zaczyna temat rzeka.
Gotuję sobie makaron przywieziony z Polski z sosem instant z tejże. Do tego dwa plasterki wędliny za 15 Kr. Na deser kiść winogron z promocji za 24 Kr i jabłko. I herbaty se zrobię ;-p
A jutro i pojutrze coś pokombinuję, bo mi zostały już tylko dwie zupki chińskie i pół słoika dżemu. I pusta kiesa.
Odpoczywałem dziś od forsowania i drałowania. Nie patrzyłem na licznik, nie patrzyłem na zegarek. Nie zaciskałem zębów, nie zaciskałem dłoni na kierownicy. Tylko relaksik, niespieszne przechadzanie się i kontemplowanie otoczenia. Przez cały dzień dzisiaj spacerowałem po Ålesund, zdeptałem je wzdłuż i wszerz.
Ålesund to bardzo przyjemne secesyjne miasto o ciekawej historii. Przez wieki żyło z rybołówstwa i było podobne do wielu innych osad na wybrzeżu. W 1904 roku wybuchł jednak pożar i strawił całą drewnianą zabudowę, pozostawiając większość mieszkańców bez dachu nad głową. Tragedia odbiła się szerokim echem w świecie, a swoją pomoc zadeklarowało wiele krajów, w tym cesarz Niemiec Wilhelm II. Dzięki temu norwescy architekci zyskali niepowtarzalną okazję do zaprojektowania miasta na nowo w modnym ówcześnie stylu secesyjnym.
Podczas spaceru docieram do początku schodów, które pną się na górę Aksla (198 m n.p.m.). Niesamowity widok z wierzchołka, na który prowadzi 418 stopni, z każdym dając inny obraz miasta i fiordowej zatoki. Jak na dłoni widać każdą ulicę, zatoczkę oraz statki i promy. Patrząc ze szczytu na Ålesund odnosi się wrażenie, jakby zbudowano je specjalnie, by cieszyło oko. Białe fasady kamienic harmonijnie otaczają port i szczelnie wypełniają wyspę, na której zbudowano miasto.
Mimo że dzisiaj niedziela i jest wielu turystów, prawie wszystko pozamykane. Nieledwie dwa sklepiki z suwenirami i dwa sklepy spożywcze, w których działają tylko sunday butik, czyli najpotrzebniejsze jedynie produkty. Alkohol w niedzielę nie jest sprzedawany, można go dostać jedynie w pubach. A i z tych większość jest pozamykana.
W browarze restauracyjnym Molo Brew w sercu portu na kranach są 24 piwa, wszystkie uwarzone w tymże browarze. Najtańsza IPA o pojemności 0,4 l kosztuje jednak 129 Kr. Szok! A jedno z piw ma cenę 220 Kr (ponad stówa na nasze) za pojemność, uwaga: 150 ml.
Nie byłbym sobą gdybym nie wypatrzył (zresztą samo się wypatrzyło), że dziś jest mecz piłkarski i całe Ålasund właśnie wali na stadion, a w oknach pomarańczowe flagi. No co za skojarzenie. Zupełnie jak moje Zagłębie. Tyle że nasz orange jest od miedzi, a ich chyba od łososia (choć maskotki to tygrysy, więc kolor też taki jak trzeba). Bilet jedyne 100 Kr, chętnie bym poszedł, tym bardziej że niby przypadkiem przechodzę obok kasy, ale jest już późno, a ja jestem strasznie głodny. Przez cały dzień prawie nic nie jadłem.
A obiad tu kosztuje jakieś 400 Kr (180-190 zł). Głupi fish'n'chips na tekturce 130 Kr (62 zł)! Zjadłem jedynie w fastfoodowej budce przy przystanku pizzerkę na dwa gryzy z mikrofali za 49 Kr i dwie suche bułeczki za 22 Kr. O daniach kuchni typowo norweskiej mogę zapomnieć - ceny od 400 Kr w górę. Niestety człowiek musi jeść i tu się zaczyna temat rzeka.
Gotuję sobie makaron przywieziony z Polski z sosem instant z tejże. Do tego dwa plasterki wędliny za 15 Kr. Na deser kiść winogron z promocji za 24 Kr i jabłko. I herbaty se zrobię ;-p
A jutro i pojutrze coś pokombinuję, bo mi zostały już tylko dwie zupki chińskie i pół słoika dżemu. I pusta kiesa.
TRADYCYJNY NORWESKI TROL
MEDUZA. W POLSCE TAKICH DUŻYCH I BARWNYCH NIE WIDZIAŁEM
WIELKI OKRĘT W PORCIE JEST WIDOCZNY Z WIELU PUNKTÓW MIASTA
BROWAR MOLO BREW
DOBRZE JEST SIĘ NA TYLE WYŁĄCZYĆ, ŻEBY POKONTEMPLOWAĆ CHOĆBY WITRYNY...
FLAGA KLUBU PIŁKARSKIEGO AALESUNDS FK
PRZED STADIONEM NORWESKIEJ EKSTRAKLASY
WYKORZYSTUJĄC FAKT, ŻE WYGLĄDAŁEM PEWNIE DLA NIEKTÓRYCH JAK REPORTER (CZARNE PONCZO, APARAT I NATATNIK) WSZEDŁEM SOBIE NA PEWNIAKA NA OBIEKT, ZAPRASZANY WRĘCZ GESTAMI PRZEZ OCHRONĘ ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz