Dzień 9
Etap 4 (rowerowy)
7 wrzesień 2015, poniedziałek
CISNA - BALIGRÓD - KALNICA - MIKÓW - DUSZATYN - KOMAŃCZA - ŻUBRACZE - CISNA
95 km
czas jazdy optymalny 6:38 h
czas wycieczki 8:00 h
średnia prędkość 14,3 km/h
prędkość max 54 km/h
przewyższenie 1.658 m
wysokość max 816 m n.p.m.
wysokość min 414 m n.p.m.
podjazd max 16%
zjazd max 12%
temperatura max 11*c
temperatura rano 9*c
Rano 9*C, po południu 11*C, zimno, przelotne intensywne opady deszczu.
Po przejechaniu około 30 km górskimi szlakami rowerowymi, pobłądziłem. Zwózka drzewa zniszczyła nie tylko oznaczenia tras, ale i same trasy. W rezultacie znalazłem się nie wiadomo gdzie w samym sercu bieszczadzkiego boru, w deszczu i zdezorientowany, bez dróg ani nawet ścieżek. Ale bez paniki.
Pomyślałem, że gdy zacznę jechać po prostu w dół, to wyjadę z górskiego dzikiego otoczenia. Nic bardziej mylnego. Wąska dróżka wiodąca w dół, po pół godzinie karkołomnego nią zjeżdżania, nagle skręciła o 90 stopni i zaczęła się piąć pod górę. W dodatku biegnąc przez parowy z wodą i błotem, leżące w poprzek drzewa i przez chaszcze po pas. Wtedy zrywa mi się mocowanie bagażnika sakwy i zawisa na kole uniemożliwiając nie tylko jazdę, ale i nawet prowadzenie roweru. Dobrze, że mam przy sobie opaski samozaciskowe.
Podczas reperacji doznaję olśnienia. Rzeka. Przecież płynie w dół. Dalsza moja podróż przebiega więc korytem potoku. Prowadzę rower brnąc po kostki w lodowatej wodzie, momentami udaje mi się jechać z nurtem. Wymywam się też z błota, no ale niestety przemaczam buty do cna.
Udało się. Wydostaję się na jakąś drogę. Zjeżdżam nią w dół i... okazuje się, że jestem po odwrotnej stronie gór od mojego celu. Jednak już nie będę podejmował ryzyka ponownego przedzierania się mylnymi szlakami przez tą część Bieszczad. Pozostaje mi objechanie trasy szosą dookoła przez Komańczę. W rezultacie zamiast 60km, wychodzi blisko 100.
Mimo trudności, przemoczenia i zmarznięcia przejażdżka zachwycająca:)
Obiad w Cisnej w Trollu. Gulasz barani z opiekanymi ziemniakami i ogórkiem kiszonym. Herbata z cytryną na rozgrzewkę, którą piję zachłannie drżąc z zimna i chlupocząc butami. Na dopełnienie niefartownego dnia gulasz dostałem zimny i dokładnie po 50 minutach;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz