
"Nie szukaj szczęścia - śpi koło ciebie."
(zasłyszane w Cisnej)
(zasłyszane w Cisnej)
"Dostrzeżenie i pokochanie piękna spotykanego na każdym kroku to rzecz wielkiej wagi. To nasza jedyna obrona przed brzydotą, która przy pierwszej okazji opadnie cię ze wszystkich stron."
"Dzięki kontaktowi z pięknem czułem, że żyję - nie w taki sposób, jak przy uderzeniu młotkiem w palec, ale w sensie współuczestniczenia w czymś wielkim, czymś, co mnie przenikało i czego w naturalny sposób byłem nieodłączną częścią. Był to doskonały powód do trwania przy życiu - i zarazem subtelna wskazówka, że być może śmierć to nie wszystko."
"Kiedy pomyślę o wszystkim, czego się w życiu bałem i czym się przejmowałem, okazuje się, że zamartwiałem się niewłaściwymi rzeczami."
(Neal Stephenson - "Peanatema")
Myślałem już, że ten rok pójdzie na straty jeśli chodzi o moje sportowe podróże. Siódma wyprawa, tym razem do Rumunii, zaplanowana na czerwiec, nie doszła do skutku i w 2015 roku już się nie odbędzie - kolana nie wróciły do swojego stanu sprzed wypadku. Poszedłem jednak na kompromis i wymyśliłem sobie coś, co mogło by mi dać namiastkę ekspedycji-tour'u, mianowicie Bieszczadzkie Cycle. Taka gra słów, oznaczająca, że to nie tyle: "tour", w stricte tego słowa znaczeniu, ale: "cycle". W pisowni: rower, w fonetyce: cykle/etapy, a w przenośni: cycki/górki. A konkretnie miałem na myśli wybranie miejscowości, w której wynajmę sobie pokój na kilkanaście dni i codzienne przejażdżki (ostrożne przejażdżki, zważywszy na moje prawe kolano z naderwanymi wiązadłami), na przemian z przechadzkami.
Tym razem pod moje koła i pióro idą Bieszczady, których jeszcze nie znam. Do Cisnej przyjeżdżam autem z rowerem na dachu. Rozlokowuję się w przyjemnym ustronnym domku. Cisza, spokój, żadnego ruchu ulicznego, nawet w pensjonacie jestem tylko ja sam. Zaplanowałem 6 tras rowerowych i 6 tras pieszych i odbycie ich na przemian, z ewentualnymi dodatkowymi dniami na odpoczynek. Mam na to dwa tygodnie. Taka moja prywatna rehabilitacja.
Tym razem pod moje koła i pióro idą Bieszczady, których jeszcze nie znam. Do Cisnej przyjeżdżam autem z rowerem na dachu. Rozlokowuję się w przyjemnym ustronnym domku. Cisza, spokój, żadnego ruchu ulicznego, nawet w pensjonacie jestem tylko ja sam. Zaplanowałem 6 tras rowerowych i 6 tras pieszych i odbycie ich na przemian, z ewentualnymi dodatkowymi dniami na odpoczynek. Mam na to dwa tygodnie. Taka moja prywatna rehabilitacja.
Dzień 1
Etap 1 (pieszy)
30 sierpień 2015, niedziela
/Bieszczady: Połonina Wetlińska/
BRZEGI GÓRNE - Hasiakowa Skała (🗻 1232 m) - Połonina Wetlińska - Osadzki Wierch (🗻 1253 m) - Przełęcz Orłowicza - Wysokie Berdo (🗻 968 m )- Krysowa (🗻 840 m) - Jaworzec - KALNICA
Rano 15 stopni C, ale bezwietrznie, ubrać się można nawet na krótki rękaw. Busem dojeżdżam do Brzegów Gónych. Po południu 35 stopni C, upał, bez wiatru. Trasę skracam z 9,5 godziny do 6 godzin (zamierzałem początkowo czarnym szlakiem przez Dołżycę dojść wprost do Cisnej). Z Kalnicy wracam na stopa - wystarczyło jedno zamachanie.
Obiad w Oberży pod Kudłatym Aniołem w Cisnej. Zamawiam smaczne razowe pierogi z bryndzą. Do tego piwo kraftowe podane w idealnej temperaturze ok. 15 st.C - "Rosa z Kremenarosa" z lokalnego browaru Ursa Maior, pszeniczniak nachmielony amerykańskimi chmielami - mocno cytrusowe i pijalne. Na deser jeszcze "Czarna Mańka" z Piwowarowni - american stout nachmielony chmielem Simcoe, czarne, kawowe, palone, goryczkowo-czekoladowe. Fajne. Na kolację doskonały wędzony na gorąco pstrąg potokowy zabrany na wynos do pokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz