3/29/2014 0

Hiszpański Tour 2013 - dzień 30

>>>

[more]

Dzień 30

Etap podróży koleją

21 czerwiec, piątek


Grenada - Girona



La Zubia - Grenada [ROWER] 18 km


Grenada - Girona [POCIĄG] 1.196 km


18 km (tylko rower)


ANDALUZJA 18 km


czas jazdy 1:51


średnia prędkość 9,8 km/h


prędkość max. 28 km/h


przewyższenie 228 m


wysokość max. 744 m n.p.m.


wysokość min. 662 m n.p.m.


podjazd max. 21 % (uliczka w dzielnicy Albacín)


zjazd max. 21 % (j.w.)


temp. max 31°C


temp. rano 22°C




"Pragnienie jest sprężyną działania. Jednak prawdziwe pragnienie to przede wszystkim pragnienie bycia sobą. Szczególnie teraz, w naszym społeczeństwie, które pcha nas ku pragnieniom, tym najbardziej banalnym, materialnym, innymi słowy tych z supermarketu. Takie pragnienia są bezużyteczne, bezsensowne, śmiechu warte. Prawdziwe pragnienie to chęć bycia sobą. Jeżeli się zastanowisz nad swoimi przyzwyczajeniami, a warto, zobaczysz, że te pragnienia są formą zniewolenia. Bo im więcej pragniesz, tym więcej tworzysz sobie ograniczeń. Stajesz się niewolnikiem swojego pragnienia. Kiedy będziesz bardziej dojrzały, zaczniesz zdawać sobie z tego sprawę i zaczniesz śmiać się ze swoich obecnych pragnień, zobaczysz, że są równie ulotne jak życie. "


(Tiziano Terzani - "Koniec jest moim początkiem")


 


Przejazd pociągiem do Girony. Stamtąd już będę miał niedaleko do autka.


 Dzień zaczyna się od... spania do południa, bo pociąg mam dopiero o godzinie 21:30. Po południu szwendam się jeszcze po Grenadzie, już z całym majdanem. Dwie godzinki spędzam na błogiej bezczynności w jednym ze spokojnych zakątków Sacromonte, który wpadł mi już w oko przedwczoraj. Można odpocząć i pomedytować, obserwując z góry nie tylko miasto, ale i naprzeciwległą Alhambrę. Właściwie to wyszło na to, że nie dwa, a trzy dni spędzam w tym pięknym mieście. Uznałem je zresztą za drugie z najpiękniejszych jakie widziałem na swoich wyprawach (na pierwszym oczywiście Florencja, na trzecim ex eaquo Kordoba, Sewilla i Wiedeń).


 Siedzę na stacji. Dwie godziny do odjazdu, a ja już mam jakieś złe przeczucia. No i właśnie - chwilę po odjeździe kierownik pociągu, służbista, chce mnie wysadzić na pierwszej pipidówie. Kurwa, kolej hiszpańska w ogóle nie jest przystosowana do przewozu rowerów. Sprawdza, żaden następny pociąg również teoretycznie nie zabierze roweru. Ale i tak każe wysiadać. Nie ma bata, nie wysiądę. 1000 km w linii prostej. Przecież helikopterem nie polecę. Dokupuję kuszetkę w trenhotelu (co prawda przez to będę musiał zapomnieć o powrocie do Polski płatnymi autostradami), ale za to mam przedział sypialny 1-osobowy z toaletą, umywalką, klimą i wszelkimi  luksusami, do którego pakuję się razem z całym moim sprzętem. Mam smakowity prowiancik, no i kilka piwek, co prawda ciepłych, ale zaraz je sobie elegancko schłodzę w umywaleczce, bo woda leci fajna, zimniutka. Na pewno nie dam sobie popsuć humoru na koniec wyprawy. Jeden ponury Hiszpan nie popsuje mi opinii o tym miłym kraju:)




TRENHOTEL




 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Blaru wyprawy