Dzień 19
Odpoczynek
10 czerwca, poniedziałek
Sewilla

ANDALUZJA

"Nikt już nie słucha głosu serca. Przeciwnie, ten, kto kieruje się uczuciami, uważany jest za prostaka."
(Tiziano Terzani - "Koniec jest moim początkiem")
Odpoczynek i zwiedzanie Sewilli. Temperatura od 16°C wcześnie rano do 28°C popołudniu, czyli świetna.
Nie dziwię się, że w Hiszpanii kryzys i narzekanie na niewystarczające pensje, skoro Hiszpanie non stop przesiadują w barach tapas;) Śniadanie w barze, sjesta w barze, obiad w barze, wieczór w barze. I ciągle zamawiają przekąski, które co prawda kosztują jedynie po 2-3 €, ale są dosłownie na jeden kęs, więc kupuje się ich co niemiara. A piwo w niewielkim kieliszku 2 €. Knajp tapas są tysiące i tysiące w nich osób - właśnie lokalsów, niekoniecznie turystów. Tapas to super sprawa. W takim upale nie chce się jeść, więc lepiej częściej przekąszać małe porcyjki niż zmuszać się do dużego posiłku. Ale jaką trzeba mieć kieszeń... ;)
Obiad jem w Meson del Pulpo, knajpce popularnej wśród miejscowych, nie wyeksponowanej dla turystów (wyczytałem o niej w książce). Zamawiam pulpo a la gallega (ośmiornice po galicyjsku) i marynowane buraczki z cebulką, z precelkami na przystawkę. No co ja będę pisał czy mi smakowały. Zawsze mi ślinka kapała na owoce morza. I dostałem com chciał. "Delicia".
A propos delicja. Sewillanki rzeczywiście są piękne. Na swój specyficzny sposób, który trafia w moje gusta. Emanują takim swoistym połączeniem subtelności, pozornego smutku, zagadkowości i zmysłowości. Doskonale oddaje to właśnie obraz Julio Romero de Torresa "Chiquita":
Nie dziwię się, że w Hiszpanii kryzys i narzekanie na niewystarczające pensje, skoro Hiszpanie non stop przesiadują w barach tapas;) Śniadanie w barze, sjesta w barze, obiad w barze, wieczór w barze. I ciągle zamawiają przekąski, które co prawda kosztują jedynie po 2-3 €, ale są dosłownie na jeden kęs, więc kupuje się ich co niemiara. A piwo w niewielkim kieliszku 2 €. Knajp tapas są tysiące i tysiące w nich osób - właśnie lokalsów, niekoniecznie turystów. Tapas to super sprawa. W takim upale nie chce się jeść, więc lepiej częściej przekąszać małe porcyjki niż zmuszać się do dużego posiłku. Ale jaką trzeba mieć kieszeń... ;)
Obiad jem w Meson del Pulpo, knajpce popularnej wśród miejscowych, nie wyeksponowanej dla turystów (wyczytałem o niej w książce). Zamawiam pulpo a la gallega (ośmiornice po galicyjsku) i marynowane buraczki z cebulką, z precelkami na przystawkę. No co ja będę pisał czy mi smakowały. Zawsze mi ślinka kapała na owoce morza. I dostałem com chciał. "Delicia".
A propos delicja. Sewillanki rzeczywiście są piękne. Na swój specyficzny sposób, który trafia w moje gusta. Emanują takim swoistym połączeniem subtelności, pozornego smutku, zagadkowości i zmysłowości. Doskonale oddaje to właśnie obraz Julio Romero de Torresa "Chiquita":

Ponadto są bardzo pewne siebie, a zarazem nadzwyczaj skromne. U niektórych wyraźnie widać mauretańską urodę, zachwycające to.
A samo miasto? Olśniewające, klimatowe, piękne, urzekające, z duszą. Miasto Don Juana, Carmen i Figara. Z emanującą z przechodniów teatralnością, intensywnością mimiki i gestów, wesołością i serdeczną zadziornością.
Kolacja. Zamarzył mi się żurek z jajkami. Nie jadę dziś rowerem, więc nie muszę się obawiać o ich nienaruszalność. Zupka z torebki. Niestety, jak na złość, wszędzie tylko 10-paki huevos (a prawie co dzień widziałem po mercadosach 4- i 6-paki). Kupiłem więc zamiast jaj chorizo, bo innej kiełbasy tu nie ma. I o dziwo, po połączeniu kwaskowatego żurku i pikantnej paprykowej kiełbaski chorizo pokrojonej w plasterki, wyszła pyszna polsko-hiszpańska zupa. Plus świeżutki panecillo do tego, czyli podłużny mały chlebek na jeden raz. Na deser banan gigant, który waży 420g (!), i jeszcze takiego nie widziałem.
A samo miasto? Olśniewające, klimatowe, piękne, urzekające, z duszą. Miasto Don Juana, Carmen i Figara. Z emanującą z przechodniów teatralnością, intensywnością mimiki i gestów, wesołością i serdeczną zadziornością.
Kolacja. Zamarzył mi się żurek z jajkami. Nie jadę dziś rowerem, więc nie muszę się obawiać o ich nienaruszalność. Zupka z torebki. Niestety, jak na złość, wszędzie tylko 10-paki huevos (a prawie co dzień widziałem po mercadosach 4- i 6-paki). Kupiłem więc zamiast jaj chorizo, bo innej kiełbasy tu nie ma. I o dziwo, po połączeniu kwaskowatego żurku i pikantnej paprykowej kiełbaski chorizo pokrojonej w plasterki, wyszła pyszna polsko-hiszpańska zupa. Plus świeżutki panecillo do tego, czyli podłużny mały chlebek na jeden raz. Na deser banan gigant, który waży 420g (!), i jeszcze takiego nie widziałem.
PLAZA DE ESPAÑA
Plac z dekoracyjnymi pawilonami wystawowymi i pięknymi mostami w stylu Mudéjar.
CATERDAL DE SANTA MARIA DE LA SEDE DE SEVILLA
Gotycka katedra, a dawniej meczet z XII wieku, budowany przez ponad 100 lat przez muzułmańską dynastię Almohadów. Katedra jest największym i jednym z najwspanialszych kościołów gotyckich na świecie. W zamyśle autorów "budynek tak wspaniały i tak wielkich rozmiarów, że ci, którzy go ujrzą skończonym, pomyślą, że postradaliśmy zmysły".
GIRALDA
Gigantyczna wieża katedry.
MROCZNE DRZEWO
ZAUŁKI
Podpatrzone z ulicy przez małe okienko wnętrze służące do kultywowania flamenco.
MURY ALCAZARU, DWORU DYNASTII ABBADYTÓW
Pałac królewski, którego początki sięgają XI w., kiedy rezydowali tutaj przedstawiciele kalifatu kordobańskiego. Rozbudowany w latach 1350-69 przez Piotra I Okrutnego w stylu mudéjar. Szczyt wyrafinowania i wybujałej zmysłowości osiagnął za panowania srogiego i bezlitosnego Al-Mu'Tadida. Władca ten kazał powiększyć pałac, aby pomieścić swój harem liczący osiemset kobiet oraz ozdobić tarasy kwiatami, które rosły w czaszkach jego skróconych o głowę wrogów.
BASÍLICA DE LA MACARENA
Neobarokowa bazylika kryje otoczoną kultem przez mieszkańców Sewilli patronkę matadorów, płaczącą figurę Maryi - La Esperanza Macarena.
CENTRO
AYUNTAMIENTO
RATUSZ
MUSEO DE BELLAS ARTES
Jedno z najznakomitszych muzeów sztuki w Hiszpanii, ustępuje tylko Prado w Madrycie. Urządzone w odnowionym starym klasztorze.
WIDOK NA KATEDRĘ
RZEKA GUADALKIVIR I PROMENADA ALCALDE MARQUES DEL CONTADERO
RZUT OKA NA SEWILLĘ Z MOSTU IZABELI DRUGIEJ
Owoce morza na obiadek w znakomitej maleńkiej restorante ze specjałami lokalnymi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz