Dzień 4
Etap 1
26 maja, niedziela
Vilademuls - Osor
(Vilademuls - Girona - Banyoles - Santa Pau - Olot - Anglès - Osor)
125 km
KATALONIA 135 km
czas jazdy 7:45 h
średnia prędkość 16,1 km/h
prędkość max 53 km/h
suma podjazdów 1.644 m
wysokość max 698 m n.p.m.
wysokość min 77 m n.p.m.
podjazd max 10 %
zjazd max 10 %
temp. max 21*C
temp. rano 8*C
"W pewien sposób współczuję dzisiejszej młodzieży, niemającej ideału, który by ją porwał, której brak wiary, zajmującej się tylko śledzeniem mody, internetu i meczów piłki nożnej."
(Tiziano Terzani - "Koniec jest moim początkiem")
No i jadziem z tym koksem. Wyruszam o ósmej, po deszczu nie zostało śladu. Jest chłodno, 8°C, ale bezwietrznie, a niebo niebieściutkie, bez ani jednej chmurki.
Godzinka i jestem w Gironie. "Rozmawiam" w wieloma ludźmi. Katalończycy sprawiają wrażenie zarozumiałych i hałaśliwych, ale są niesamowicie sympatyczni, życzliwi, uczynni i rodzinni. Całe rodziny spacerują po śniadaniu uliczkami miasta, dziadkowie, rodzice, dzieci, dzieciaczki. Wszyscy się uśmiechają... Kur..., robię się sentymentalny. Gość wyglądający jak pół cygan - pół murzyn z gębą jak oprych z uśmiechem od ucha do ucha przytrzymuje mi drzwi do sklepu. Język hiszpański jest zajebiście miło, pieszczotliwie, infantylnie, sepleniąco brzmiący. Chciałoby się słuchać i słuchać. To jak wpatrywanie się w przepiękną kobietę. A skoro mowa o kobietach... Hiszpanki wcale nie są grube i śniade. Przeciwnie. Są blade jak gotki i chude jak Migotki, co mi się osobiście bardzo podoba. I ubierają się na czarno. Jedna nawet pokazywała mi brzuch;) Tylko dlaczego chodzą w zimowych kozakach w majowym słońcu?;)
Godzinka i jestem w Gironie. "Rozmawiam" w wieloma ludźmi. Katalończycy sprawiają wrażenie zarozumiałych i hałaśliwych, ale są niesamowicie sympatyczni, życzliwi, uczynni i rodzinni. Całe rodziny spacerują po śniadaniu uliczkami miasta, dziadkowie, rodzice, dzieci, dzieciaczki. Wszyscy się uśmiechają... Kur..., robię się sentymentalny. Gość wyglądający jak pół cygan - pół murzyn z gębą jak oprych z uśmiechem od ucha do ucha przytrzymuje mi drzwi do sklepu. Język hiszpański jest zajebiście miło, pieszczotliwie, infantylnie, sepleniąco brzmiący. Chciałoby się słuchać i słuchać. To jak wpatrywanie się w przepiękną kobietę. A skoro mowa o kobietach... Hiszpanki wcale nie są grube i śniade. Przeciwnie. Są blade jak gotki i chude jak Migotki, co mi się osobiście bardzo podoba. I ubierają się na czarno. Jedna nawet pokazywała mi brzuch;) Tylko dlaczego chodzą w zimowych kozakach w majowym słońcu?;)
I START...
Sant Feliu - jeden z najbardziej rozpoznawalnych obiektów architektonicznych Girony. Najwspanialsze zabytki romańsko-gotyckiego kościoła to osiem sarkofagów z II-IV wieku.
Na drugim panie Katedra - potężna gotycka budowla, do której prowadzą wspaniałe XVII-wieczne schody. Już w czasach rzymskich było tu miejsce kultu. Wnętrze robi ogromne wrażenie - nie ma naw bocznych, tylko jedna nawa ze sklepieniem o rozpiętości 22 m - to największe sklepienie na świecie.
Położona w samym środku strefy wulkanicznej, średniowieczna osada. Z zewnątrz widać jedynie niemal pozbawione okien ściany domów, wewnątrz wioski są balkony wypełnione kwiatami, schody i mury z kępkami trawy, a wzdłuż podcieni stoją ogromne donice z roślinami.
PIRENEJE
SERRA DE SANTA MAGDALENA I SERRA CAVELLERA (GÓRY)
Stolica regionu La Garrotxa. Plaza Major i kościół Sant Esteve.
PRZEDE MNĄ SIERRA...
OSOR
Nocleg na kempingu w niewielkiej górskiej wsi. Jestem jedynym gościem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz