[more]
Dzień 17
Etap 17
18 lipiec 2011, poniedziałek
Lungavilla - Bogliasco
(Lungavilla - Voghera - Tortona - Serravalle - Genua - Nervi - Bogliasco)
119 km
czas jazdy 7:52
średnia prędkość 15,1 km/h
prędkość max. 52 km/h
przewyższenie 1.149 m
wysokość max. 468 m n.p.m.
wysokość min. 8 m n.p.m.
podjazd max. 24 % ! (uliczka w Bogliasco prowadząca do kempingu - nie podjechałem ostatnich 50 m)
zjazd max. 11 %
temp. max. 28*C
temp. rano 21*C
Przez większość trasy nic specjalnego się nie dzieje. Jadę główną drogą na południe w kierunku wybrzeża i Genui (80 km). Na trasie zapamiętałem ogromną figurę umieszczoną na szczycie kościoła w Tortonie oraz przemiłą panią z wnuczką, które oprócz wody obdarowały mnie przeróżnymi owocami z ogródka.
Docieram do Genui koło południa, mam sporo czasu na zwiedzanie, bo wystartowałem dziś bardzo wcześnie. I nie żałuję tego. To miasto jest niesamowite. Najpiękniejsze z tych, które widziałem. Każda uliczka wprawia w zachwyt. Tutaj też jem pizze, oryginalną włoską. Nie różni się od tej w Polsce prawie niczym, poza dwoma rzeczami. Pierwsza to sos, który nie jest keczupem, tylko świeżymi zmiksowanymi pomidorami z ziołami (duży plus), druga to cena - niewielka skromna pizza za 14,50 € to szok.
Morze Liguryjskie. Dzikie, lazurowe, mocno pachnące bryzą. Nie kąpię się, choć strasznie bym chciał. Fale tak gigantyczne, że przecieram oczy ze zdumienia. Tylko dla sportowców, którzy stojąc po kostki w wodzie, nagle walczą z trzymetrową falą. Co prawda co kilkaset metrów jest basen na plaży (!), ale: po 1 - na plażę nie wolno z rowerem, po 2 - w dół prowadzi kilkadziesięciostopniowe schody, po 3 - wejście jest wszędzie płatne. Nie szkodzi, znajdę sobie dalej gdzieś na dziko. Hehehe, pomarzyć można.
Śpię sobie dzisiaj na spędzie namiotowym z całej Europy. Jest to pole (pozostałość winnicy, z charakterystycznymi pięterkami), na którym namioty są rozstawione niczym widownia na trybunach. Na ten kemping trzeba było wydrałować ponad 200 m w górę (biorąc pod uwagę wysokości geograficzne) o nachyleniu ponad 20%! Na miejscu są obok mnie z jednej strony francuska rodzina, z drugiej dwie parki węgierskie, poniżej niemiecka para, wyżej kumple z Anglii oraz z Włoch.
Będę sobie teraz jadł kolację. Zaszalałem. Chociaż wcale niedrogo wyszło. Mam świeżutki chlebek z grubą chrupiącą skórką, kiełbaskę salametto milanese (takie trochę bardziej "surowe" salami), kilka plastrów prawdziwej prosciutto (wędzonej na zimno surowej szynki), oliwki w specjalnej zalewie (nawet nie jestem w stanie powiedzieć z czego), dwa ogromne podłużne pomidory (nigdy takich nie widziałem), ugotuję sobie jeszcze garść ryżu (żeby było coś ciepłego) i do tego wytrawne czerwone winko, za które zapłaciłem niecałe 1 € (ciekawe czy da się pić).
Ryż sobie pyka w garnczku i dochodzi, skosztowałem winka, jest doskonałe, Niemcy grają na gitarach jakiegoś alt-rocka (spoko), więc kończę pisanie i zabieram się za masturbację kulinarną;)
TORTONA
GENUA
MORZE LIGURYJSKIE
NERVI
BOGLIASCO
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz