[more]
Dzień 12
Etap 12
13 lipiec 2011, środa
Unterperfuss - Sölden
(Unterperfuss - Hatting - Stams - Oetz - Längenfeld - Sölden)
77 km
czas jazdy 4:55
średnia prędkość 15,5 km/h
prędkość max. 53 km/h
przewyższenie 1.277 m
wysokość max. 1.487 m n.p.m.
wysokość min. 597 m n.p.m.
podjazd max. 9 %
zjazd max. 7 %
temp. max. 23*C
temp. rano 18*C
Całą noc była burza i lało non stop. Właściwie kiedy pakowałem sprzęt, deszcz padał nadal i znacznie się ochłodziło. Do południa było nie więcej niż 18 stopni i silny alpejski wiatr w twarz. Do tego ciągle padająca mżawka. Dlatego zrezygnowałem dzisiaj ze wspinaczki przez Przełęcz Timmelsjoch na stronę włoską Alp. Wjeżdżanie rowerem na wysokość ponad 2,5 tysiąca m n.p.m. w wichurę i deszcz to nie frajda, to nawet nie mordęga - to idiotyzm i igranie z życiem.
Kiedy około 15:30 dotarłem do ostatniej miejscowości przed przełęczą i zobaczyłem twarze zjeżdżających stamtąd kolarzy, definitywnie postanowiłem poczekać do rana w Sölden.
Dziś więc zadowoliłem się "jedynie" krajobrazem doliny rzeki Inn oraz doliną Oetztal. Nurt rzeki Oetztaler w tych okolicach jest tak rwący, że woda wygląa jakby wrzała, jak biała kipiel. Nie mogę też się nadziwić widokowi wsi na torcie (!) oraz nazwie miejscowości składającej się wyłącznie z samogłosek. Po drodze nie mogę też ominąć klasztoru Stams. Niestety dziś nie zrobiłem zbyt wielu zdjęć, bo niemal ciągle padało.
Nocleg na dwupoziomowym polu kempingowym w turystycznym kurorcie Sölden. Zresztą która miejscowość w Austrii nie jest turystyczna...? ;)
Mój organizm zaczął palić mięśnie. To alarm białkowy. Kupiłem paczkę jajek (udało mi się je dowieść w całości na kemping, ugotuję na twardo), mam żurek instant, świeżutką bagietkę i dwa Zipfery (piwko). A, i precle tyrolskie. Pojem sobie, znaczy.
DOLINA RZEKI INN
KLASZTOR STAMS
OETZTALER
W ŚRODKOWEJ CZĘŚCI W TLE WIDAĆ MIEJSCOWOŚĆ NA PŁASKOWYŻU, NICZYM DEKORACJA NA TORCIE
NAZWA BEZ SPÓŁGŁOSEK
DOLINA OETZTAL
ROZCZOCHRANY UMORUSANY GŁODNY UMORDOWANY ALE SZCZĘŚLIWY
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz