[more]
Uzmysłowiłem sobie, że cokolwiek widziałem, czegokolwiek doświadczałem co chłonąłem, to jakby nie ja sam...
Wszystko odbieram nadal i nieustannie oczami K., z myślą (albo i nawet bez myśli - instynktem, wnętrzem) jak to wszystko by Jej się podobało, jakie miałaby wrażenia, czy to by jej smakowało, czy brzmiałyby w Jej ustach cudne, prawie dziecinne, gardłowe wibrujące dźwięki: "mmMmmMmmMmmMmmMmm..." oznaczające ekscytację.
W czasie tej pustelniczej i natchnionej wyprawy, w prostocie, w chwilach samotności wśród gór, pośród lasów, wśród jezior, jak ludzkie zwierzę - nabrałem jednej jedynej pewności w sercu, że siebie nigdy nie zawiodę. Że wiem, czym jestem. Że choć przeraża mnie czasami wielkość nieurzeczywistnień, i choć jak płonące polano rozsypię się na zawsze - jedno tylko umiem: kochać jak pies, wiernie, bezczelnie, zwyczajnie. Ugryźć i lizać potem, warczeć i upokarzać się, skamleć i łasić się. Pies, pies jestem najzwyklejszy. Ale wiem przecież czym jestem i czuję, że za chwilę zaszczekam niesamowicie i jak owczarek kaukaski polecę za dziwnymi przypadkami moich wiecznych, w kółko idących wędrówek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz