9/24/2018 0

Norweski Tour 2018 - dzień 2

NIKT NIE MÓWIŁ, ŻE BĘDZIE ŁATWO, ALE MOC JEST 🔌 PROBLEMY I OBAWY 🔨 JESTEM W NORWEGII 🐻
 .



Dzień 2

Prolog cz.2

15 sierpień 2018, środa

Gdańsk - Ålesund

flaga-polski-ruchomy-obrazek-0006 flaga-norwegii-ruchomy-obrazek-0007

(samolotem)

Poranek w hostelu. Mogę spać długo, bo początek odprawy jest dopiero o jedenastej piętnaście, a mam trzysta metrów, co słychać dobitnie nawet przy zamkniętym oknie.

Na lotnisku idzie wszystko jak po maśle. Przez okno terminalu widzę jak karton z rowerem i wielka torba bazarówka z sakwami podjeżdża do właściwego samolotu, więc napięcie w tym momencie opada. Przypominam sobie lądowanie przed dwoma laty we Wrocku po powrocie z Grecji, kiedy to w oczekiwaniu na bagaż uciąłem sobie pogawędkę z trzema podróżnikami, który wracali z Gruzji z międzylądowaniem w Niemczech i też czekali na boxy z rowerami. Mówili między innymi o Holendrze, który leciał z Amsterdamu przez Niemcy do Tajlandii i na przesiadce słuchał ich wrażeń z Gruzji i dzielił się własnymi planami. I jakież było moje zdziwienie, które przeszło w szok, kiedy spojrzałem na twarze sakwiarzy. Na taśmie wyjechało... pięć rowerów - mój, trójki podróżników i... Holendra? On wylądował w Azji, a jego sprzęt w tutaj. A na taki zagubiony bagaż czeka się ze siedem dni. No więc swój skrupulatnie opisałem "Ålesund" najtłustszą czcionką w formacie A4.

Kurcze. Coś a aparatem fotograficznym od rana dziś nie tak. Najpierw, wypakowując się na parkingu z auta, chciałem zrobić fotkę na tak zwane otwarcie sesji, kiedy zorientowałem się ze zgrozą, że nie ma w nim akumulatorków! Jednakże znalazły się. Nie wyjąłem ich po prostu z ładowarki, którą zapakowałem na dno sakwy. A teraz, kiedy robię zdjęcie z samolotu, okazuje się, że nie mogę przeglądać ani nie mam podglądu na pliki. Przed wyjazdem robiłem miejsce na karcie - czyżbym usunął też jakąś ważną duperelę? Mam nadzieję, że to wszystko co nacykam w Norwegii zapisze się...

Lądowanie w Ålesund punktualnie, czyli piętnasta piętnaście. A tam po prostu taśma, odbiór bagażu i tyle. Żadnych kontroli, kolejek ani jakichkolwiek formalności. Z tych niefajnych rzeczy to tylko padający deszcz. Ale czego innego się mogłem spodziewać.

Montaż idzie mi trochę topornie. Imbus ślizga się w jednej ze śrub, a dodatkowo podczas przeładunku uszkodzono mocowanie tylnej sakwy - pałąk wgniótł się do wewnątrz. Udało mi się jednak z tym uporać i po zawinięciu kartonu w foliowo-taśmowy kokon z napisem "I'm back 29.08 bike box" było po robocie, czyli o godzinie dziewiętnastej. Oczywiście na terminalu nie przechowują kartonów, jednak trzeba sobie jakoś radzić. Dosłownie trzysta metrów od wyjazdowej bramy parkingu lotniska wynajduję jakieś drzewiaste gąszcze i tam, pod opieką milionów gryzących meszek zostawiam kokon w nadziei, że deszcze nie zrobią z niego papki ani nikt go nie zutylizuje..

Następna rzecz - przedostać się z Airport Vigra do Ålesund. Vigra to wyspa, na której znajduje się lotnisko. Wyjechać z niej można tylko ośmiokilometrowym tunelem, który z uwagi na to, że wiedzie pod dnem morza i ma też spore nachylenie, uniemożliwia przejazd na rowerze. Ale jest autobus. I ten autobus zabierze mnie i cały ten ekwipunek. Za jedyne pięćdziesiąt złotych na nasze... I z tą ceną nie chodzi o bagaż, bo każdy tyle płaci. To moje pierwsze zetknięcie z cenami w Norwegii.

Autobus startuje o dwudziestej i natychmiast grzęźnie w korku, bo akurat zaczęto remontować tunel. Więc czekamy. Do Ålesund docieram tuż przed dwudziestą pierwszą. Już nie wyjadę dziś z miasta, jest zbyt późno na szukanie noclegu na dziko. Zajeżdżam na kemping, na którym planuję też nocować za czternaście dni, przed powrotem do Polski. Namiot rozbijam już prawie po omacku i w deszczu. I kolejna cena: dziewięćdziesiąt złotych doba w namiocie na nieoświetlonym polu namiotowym plus pięć złotych za cztery minuty prysznicu! Za to jednak udało mi się zostawić na przechowanie wielką rolkę folii paletówki, którą awaryjnie zabrałem do owinięcia roweru i sprzętu, gdyby wsiąkł kartonowy box. Szybki prysznic, kilka kanapek, które zostały z samolotu i spać.

Przez całą noc deszcz wystukuje na płachcie namiotu jednostajny intensywny rytm. Długo nie mogę zasnąć, choć czuję się zmęczony. Dużo stresu towarzyszyło przygotowaniu tej wyprawy. Ale z doświadczenia wiem, że gdy tylko zacznę j e c h a ć to wszystkie negatywne emocje znikną i zostanie tylko r e l a k s.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Blaru wyprawy