3/10/2021 0

Dolina Bobru Tour 2020 - dzień 4

DWIE BURZE 🌩💧🌩 KĄPIEL NA BOLESŁAWIECKIM RYNKU ⛲🍦 I NAMIOT NAD RZEKĄ ⛺🔥






Dzień 4


11 sierpnia 2020, wtorek


Przeździedza - okolice Bobrowice/Nowa Kopernia


WHITE DOOR - "AMONG THE MOUNTAINS"

 



(Przeździedza - Lwówek Śląski - Rakowice Wielkie - Bolesławiec - Krępnica - Trzebień - Leszno Górne - Bobrowice)

82,8 km
(łącznie na tej wyprawie 328,4 km)
 

 

start godzina  8:05
 

meta godzina  16:50
 

czas jazdy optymalny  5:32 h
 

czas etapu  8:45 h
 

średnia prędkość  14,9 km/h
 

prędkość max  41,99 km/h
 

suma podjazdów  377 m
 

wysokość max  280 m n.p.m.
 

wysokość min  127 m n.p.m.
 

wysokość start/meta  236/127 m n.p.m.
 

różnica wysokości  153 m
 

podjazd max 8%
 

zjazd max  5%
 

temperatura rano  20*C
 

temperatura min  20*C
 

temperatura max  32*C!




GOTOWI DO DALSZEJ PODRÓŻY

Godzina ósma, spakowani, możemy ruszać dalej. Będziemy nadal trzymać się koryta rzeki Bóbr. Szlak rowerowy ER-6 wiedzie aż do Bolesławca - to jeszcze kawał drogi. Później będziemy improwizować z trasą.

 

 

 



 


 

 



 

 

 KOMARY

Nie, nie ma komarów. O dziwo. Ani jednego. Mimo że poruszamy się od kilku dni wzdłuż rzeki i jej rozlewisk, nie ma insektów. Pamiętam wielodniową jazdę wzdłuż Bugu, pamiętam Rzotocze i te hordy siekące mnie nie tylko na postojach, ale i w czasie jazdy. Wszędzie gdzie były rzeki, były i komary. Mamy jednak szczęście.


 

 





BOLESŁAWIEC

Siedzimy sobie na ławce ceramicznej, zajadamy lody i podziwiamy bolesławiecki rynek. Ławka jest niezwykła i bardzo wygodna. To największa ławka wykonana z takiego budulca na świecie, a jej waga to podobno 3,5 tony. Każdy element konstrukcji pokrywają specjalnie przygotowane ceramiczne kafle. Przygotowanie ceramicznych mebli wymagało opracowania specjalnej technologii. Płytki zostały tak wypalone, aby zimą, przy niskich temperaturach nie pękały. Mimo pozoru delikatności są też bardzo odporne na zarysowania. Po chwili odpoczynku pora na schłodzenie się w fontannie przed dalszą jazdą. Kurtyny wodne bryzgające lodowatą wodą (woda bieżąca) orzeźwiają i dodają animuszu. Wariujemy w ciuchach. I tak wyschniemy po drodze.


 


 




WIADUKT

Takie cudo zbudowane w 1844 roku z piaskowca kredowego stanowi wiadukt kolejowy na rzece Bóbr w Bolesławcu. Jest jednym z najdłuższych mostów z tego typu budulca w Europie. A my lecimy na gołe klaty.






BURZE

Podczas dalszej trasy przytrafiają nam się dwie burze z gwałtownym deszczem. Puszlę zamknęło się w przyczepkowym domku, suche i bezpieczne. A deszcz ciepły i przyjemny - jechaliśmy.




BOBRY

Choć to miejsce wygląda na żeremie, to bobrów nie udało nam się niestety wypatrzeć ani tu, ani wcześniej. Będziemy bacznie obserwować przez resztę wyprawy.


 


 




STAWY BOBROWIECKIE I BRAK TRASY ROWEROWEJ

Jakiekolwiek drogi rowerowe skończyły się mniej więcej za Bolesławcem. Od niego pozostawała jazda albo mega ruchliwą tirową "297"-ką, albo polnymi ścieżkami. Wybieramy drugą opcję. Dzięki tej decyzji przytrafi nam się pod koniec dnia wyborna miejscówka na obóz. A tutaj jeszcze Stawy Bobrowieckie, czyli kompleks śródleśnych dawnych stawów hodowlanych. Ta biosfera to miejsce lęgów i bytowania między innymi żurawi, łabędzi niemych oraz łowisko orłów bielików. Pięknie. Kąpiel to dobry pomysł.

 

 


 

 


 


 

 



 


 

WYSEPKA

Tutaj takie fajne miejsce, na które można sobie wejść przez nurt rzeki i odpoczywać, czyli wyspa na Bobrze.


 


 






DZIKIE OBOZOWISKO

Decyzja o podróżowaniu zachodnią flanką Bobru na odcinku pomiędzy Bolesławcem a Szprotawą była strzałem w dziesiątkę, pomimo dróg gruntowych i jazdy na intuicję. Po pierwsze, omijaliśmy niezwykle ruchliwą szosę bez pobocza. Po drugie, mogliśmy podziwiać tutejsze piękne nadbobrzańskie łąki i pastwiska, leżące w samym sercu borów, odcięte niejako od cywilizacji rzeką. Jechaliśmy przez dłuższy czas takim szerokim pasem łąk pomiędzy ścianą lasu a nurtem rzeki. Coś pięknego. No i po trzecie, jakże wspaniałe miejsce samo nas zaprosiło na rozstawienie namiotu... Obaj otworzyliśmy gęby w zachwycie i dziarsko zabraliśmy się do rozstawiania naszego obozowiska. Ten wieczór to najpiękniejsze moje chwile, które zapadają w pamięć na całe życie. Wspólnie rozstawiliśmy namiot, wypakowaliśmy się, zlustrowaliśmy pokrótce okolicę (tuż obok nas Bóbr), ugotowaliśmy wspólnymi siłami kolację, pojedliśmy do syta, jeszcze raz pohasaliśmy po łączce i wskoczyliśmy do namiotu szczęśliwi jak psiaki.


 




 




 




 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Blaru wyprawy