[more]
Dzień 23 + 24
Etap podróży koleją
24-25 lipiec 2011, niedziela-poniedziałek
Florencja - Liberec
Florencja - Fiesole - Florencja [ROWER]
Florencja - Wiedeń Süd [POCIĄG]
Wiedeń Süd - Wiedeń Prater [ROWER]
Wiedeń Prater - Breclav [II POCIĄG]
Breclav - Bern [III POCIĄG]
Bern - Pardubice [IV POCIĄG]
Pardubice - Liberec [V POCIĄG]
dojazd do ubytovania [ROWER]
44 km (tylko rower)
czas jazdy 4:21
średnia prędkość 10,3 km/h
prędkość max. 44 km/h
przewyższenie 404 m
wysokość max. 485 m n.p.m.
wysokość min. 62 m n.p.m.
podjazd max. 20 %! (podjazd pod klasztor San Domenico we Fiesole)
zjazd max. 20 % (j.w.)
temp. max. 26*C
temp. rano 15*C
Doba na kempie kończy się o 13-tej, więc wykorzystuję ten czas na spanie. Pociąg mam dopiero o 21:52, więc nie ma pośpiechu, tym bardziej, że pogoda się zepsuła i nie uśmiecha mi się koczowanie na dworcu.
Akurat tuż po południu przestało lać, więc jadę sobie jeszcze do Fiesole, miasta położonego "nad" Florencją, jeśli tak to można ująć. Mozolna wspinaczka opłaca się, widok z góry, na której mieści się klasztor San Domenico, jest konkretny (całe Firenze).
Po powrocie do miasta okazuje się, że moja dziupla z lampredotto dziś zamknięta (niedziela). Jaka szkoda. No i znów zaczyna lać. Chowam się pod parasolem ogródka pasticerii, zamawiając pasta (z oliwkami, fetą i pomidorkami koktailowymi) i cappuccino. Makaronowe danie mnie nie urzekło (zrobiłbym smaczniejsze), ale za to cappuccino - poezja. No a że leje nadal, a ja nie mam już nic na stole, przenoszę się na dworzec i spędzam tam 8 godzin, bo pociąg oczywiście przyjechał z 3-godzinnym opóźnieniem (kolej włoska). Oznacza to też dla mnie, że prawdopodobnie będę czekał prawie dobę na przesiadkę we Wiedniu. No i nie ma też wagonu rowerowego, na który zakupiłem bilet;) Więc siedzę teraz na podłodze na tyle pociągu wraz z rowerem i już mnie tyłek boli, choć to dopiero godzina jazdy z jedenastu. Ale jestem spokojny, bo jadę w stronę domu i szczególnie zadowolony, bo osiągnąłem coś, co wydawało mi się nie do zrealizowania.
Docieram do Wiednia. 2 godziny i 40 minut opóźnienia, czyli po 11 rano. Jestem zmęczony i niewyspany. Nie uśmiecha mi się perspektywa 23 godzin na kolejny pociąg, który nie czekając odjechał w międzyczasie. Wyszukuję inne połączenie, byle jak najbliżej domu. O 13:00 pociąg do Breclav na granicy austriacko-czeskiej, ale odjeżdża z innego, przeciwległego dworca wiedeńskiego. Mam jeszcze niespełna dwie godziny, więc to tylko tyle, żeby szybko przejechać. Na tym drugim dworcu, mając jeszcze parę minut do odjazdu, urządzam sobie wyżerkę. Są tu rewelacyjne małe fast-foody i do tego, w porównaniu z Włochami, bardzo tanio. Jest na przykład bar z zapiekanymi makaronami, palce lizać. Jest bar z samymi ciasteczkami, setki rodzajów, i wszystkie jeszcze gorące. A kucharze pitraszą na witrynach na wystawie i wyglądają jak artyści kulinarni. No dobra, pojadłem i wbijam się w pociąg. Rools, nawet są miejsca na zawieszenie roweru.
Trzeci pociąg mam z Breclav do Brna. Więc jadę. Kolejny, czwarty, z Brna do Pardubic. Piąty pociąg - z Pardubic do Liberca. Po drodze pociąg się zepsowuje i dalej jedziemy autobusem zastępczym, który z kolei dobija do jakiejś stacyjki i... dalej jazda pociągiem, co oznacza, że to już siedem środków transportu od wyjazdu z Firenze.
Stanąłem teraz przed dylematem (który rozwiązał się sam) czy jechać do samego Liberca (przyjazd po 22-giej) i nocą wracać do domu (160 km), czy wysiąść z godzinę/dwie wcześniej i szukać noclegu. Konduktor mi podpowiada, że w Libercu jest penzion na dworcu (ubytovani na nádražínádražín ínádraží) , do tego tani (150 Kč za noc, 25 zł na nasze). I tak też robię, nie odmówiwszy zabrania do pokoju dwóch kufelków przedniego czeskiego piwka, jako że bar był już zamknięty, a propozycja karczmarza nie do odrzucenia.
Jutro wracam na rowerze do Polski.
FLORENCJA OGLĄDANA Z FIESOLE
FIESOLE - KLASZTOR SAN DOMENICO
DWORZEC KOLEJOWY WE FLORENCJI
DOPIERO W CZESKICH POGIĄGACH MOGŁEM PODRÓŻOWAĆ WYGODNIE
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz