ARKTYCZNE ZIMNO I SIEKĄCY DESZCZ 💦 WJAZD NA LODOWIEC 🗻 ŚCIANA WODY Z NIEBA 🌊 CZY DAM RADĘ? 💪
Dzień 11
Etap 9
24 sierpień 2018, piątek
Skei /przy Jølstravatnet/ - Grodås /przy Hornindalsvatnet/

TEN KAWAŁEK JEST TAK SAMO SZARPANY (DŹWIĘKOWO I FABULARNIE) JAK TEN MÓJ DZISIEJSZY ETAP. PEWNYCH RZECZY NIE DA SIĘ PRZESKOCZYĆ, NAWET NA SIŁĘ. NO I TA JEGO STYLISTYKA NA KTÓREJ WYROSŁEM, I DO KTÓREJ ZAWSZE BĘDĘ CHĘTNIE I Z SENTYMENTEM WRACAŁ - TROCHĘ ALTERNATYWY, TROCHĘ GRUNGE'U, TROCHĘ AKUSTYKI - Z CZASÓW KIEDY SIĘ MOTAŁEM. UTWÓR JEST OCZYWIŚCIE W MIARĘ ŚWIEŻY, TYLKO W TAMTYCH RAMACH STWORZONY.
Dzień 11
Etap 9
24 sierpień 2018, piątek
Skei /przy Jølstravatnet/ - Grodås /przy Hornindalsvatnet/

TEN KAWAŁEK JEST TAK SAMO SZARPANY (DŹWIĘKOWO I FABULARNIE) JAK TEN MÓJ DZISIEJSZY ETAP. PEWNYCH RZECZY NIE DA SIĘ PRZESKOCZYĆ, NAWET NA SIŁĘ. NO I TA JEGO STYLISTYKA NA KTÓREJ WYROSŁEM, I DO KTÓREJ ZAWSZE BĘDĘ CHĘTNIE I Z SENTYMENTEM WRACAŁ - TROCHĘ ALTERNATYWY, TROCHĘ GRUNGE'U, TROCHĘ AKUSTYKI - Z CZASÓW KIEDY SIĘ MOTAŁEM. UTWÓR JEST OCZYWIŚCIE W MIARĘ ŚWIEŻY, TYLKO W TAMTYCH RAMACH STWORZONY.
SKUBAS - "LINOSKOCZEK"
(Skei - Byrkjelo - Olden - Loen - Stryn - Grodås)
meta godzina 17:40
czas jazdy optymalny 6:30 h
czas etapu 8:55 h
średnia prędkość 16,3 km/h
prędkość max 51,12 km/h
suma podjazdów 1.733 m
wysokość max 641 m n.p.m.
wysokość min 1 m n.p.m.
wysokość start/meta 232/55 m n.p.m.
różnica wysokości 640 m
podjazd max 12%
zjazd max 12%
temperatura rano 10°C
temperatura min 10°C
temperatura max 12°C
Od rana spawa jak diabli i od rana leje ostro deszcz. I z malutkimi trzyminutowymi przerwami będzie tak lało przez cały boży dzień. Skąd się bierze tyle deszczu tutaj?
Już kilka dni temu rozmawiałem chwilkę z turystą z Anglii. Słyszał od lokalsów, że dawno nie było tak upalnego lipca w Norwegii, a co za tym idzie, tak zimnego i ulewnego sierpnia. I to rzeczywiście jest mój dramat ;-)
Norwegia wyraźnie mnie nie lubi. Najpierw, kiedy szykowałem się do śniadanka w fajnej miejscówce widokowej i rozłożyłem na ławie wszystko co potrzebne dla smacznego i miłego pikniku, nagle lunęło i bądź mądry człowieku. Nawet zjeść się nie da po ludzkiemu.
No dobra - myślę sobie - jak nie będzie padać to jadę na lodowiec Kjenndalsbreen przez dolinę Lodalen i z powrotem tą samą drogę (bo nie ma innej), czyli jakieś 36 km ze stromym podjazdem i półgodzinnym podejściem na piechotę. Napaliłem się, bo to nie lada gratka. Najpierw wąską drogą wiodącą brzegiem turkusowego jeziora Lovatnet do osady Bodal, położonej u jego końca. Atrakcją jest już sama podróż tym odcinkiem, bowiem jezioro i odbijające się w nim góry tworzą spektakularna scenerię. Zdaniem wielu dolina Lodalen jest najpiękniejsza w kraju. W Bodal po rozwidleniu droga wiedzie pod nawisem skalnym do lodowca Kjenndalsbreen. To najniżej położony jęzor, zbyt stromy, by można było zorganizować na niego wycieczkę, ale można dojść do jego skraju. Podejście wąską, głęboką doliną ponoć pozostawia nie lada wrażenia.
Spokojna dolina Lodalen była świadkiem wielu dramatycznych wydarzeń. Wiosną 2016 roku odcinek drogi pod nawisem skalnym został zerwany przez lawinę. Tym razem szczęśliwie zawał nie spowodował żadnych ofiar, jednak w przeszłości ogromne bloki skalne odrywały się już wielokrotnie od ściany Ramnefjell wznoszącej się na wysokość 1,5 km nad jeziorem. W 1905 roku ważący w przybliżeniu 125 tysięcy ton blok runął do jeziora, zabijając 63 osoby. Powstała w jego wyniku fala miała wysokość 40 metrów, a pływająca wówczas po jeziorze łódź "Lodalen" została wyrzucona na odległość 350 metrów od brzegu. W 1936 roku podobna katastrofa spowodowała śmierć 72 mieszkańców.
I to właśnie w Loen, gdzie bierze początek dolina Lodalen, jak na złość znapastował mnie najgorszy deszcz tej wyprawy, dosłownie ściana wody bez końca.
Nie, to nie... Omijam i jadę dalej. Pomijam też objechanie dokoła całego Nordfjordu (od północy górami) i lecę dalej już zgodnie z planem. W ten sposób - po odliczeniu 60 km tuneli (które przejechałem w autobusie bądź w ciężarówce), 36 km doliny z lodowcem i około 60 km reszty Nordfjordu - będę w Ålesund już jutro, zamiast za trzy dni.
Na pocieszenie kupuję sobie wyśmienite kraftowe piwko Global Pale Ale z browaru norweskiego Nogne Ø - "Global", bo do chmielenia użyto trzynastu odmian chmielu z siedmiu krajów - za które zabuliłem dużo więcej niż stoi w Piwnicy we Wrocku. No ale tak już jest. Produkty norweskie są droższe lokalnie niż te same za granicą. Nawiasem mówiąc podobnie jak na ten przykład toruńskie pierniczki, za które w sklepie firmowym fabryki im. Kopernika trzeba dać więcej niż w hipermarkecie każdego większego miasta.
Norwegia wyraźnie mnie nie lubi. Najpierw, kiedy szykowałem się do śniadanka w fajnej miejscówce widokowej i rozłożyłem na ławie wszystko co potrzebne dla smacznego i miłego pikniku, nagle lunęło i bądź mądry człowieku. Nawet zjeść się nie da po ludzkiemu.
No dobra - myślę sobie - jak nie będzie padać to jadę na lodowiec Kjenndalsbreen przez dolinę Lodalen i z powrotem tą samą drogę (bo nie ma innej), czyli jakieś 36 km ze stromym podjazdem i półgodzinnym podejściem na piechotę. Napaliłem się, bo to nie lada gratka. Najpierw wąską drogą wiodącą brzegiem turkusowego jeziora Lovatnet do osady Bodal, położonej u jego końca. Atrakcją jest już sama podróż tym odcinkiem, bowiem jezioro i odbijające się w nim góry tworzą spektakularna scenerię. Zdaniem wielu dolina Lodalen jest najpiękniejsza w kraju. W Bodal po rozwidleniu droga wiedzie pod nawisem skalnym do lodowca Kjenndalsbreen. To najniżej położony jęzor, zbyt stromy, by można było zorganizować na niego wycieczkę, ale można dojść do jego skraju. Podejście wąską, głęboką doliną ponoć pozostawia nie lada wrażenia.
Spokojna dolina Lodalen była świadkiem wielu dramatycznych wydarzeń. Wiosną 2016 roku odcinek drogi pod nawisem skalnym został zerwany przez lawinę. Tym razem szczęśliwie zawał nie spowodował żadnych ofiar, jednak w przeszłości ogromne bloki skalne odrywały się już wielokrotnie od ściany Ramnefjell wznoszącej się na wysokość 1,5 km nad jeziorem. W 1905 roku ważący w przybliżeniu 125 tysięcy ton blok runął do jeziora, zabijając 63 osoby. Powstała w jego wyniku fala miała wysokość 40 metrów, a pływająca wówczas po jeziorze łódź "Lodalen" została wyrzucona na odległość 350 metrów od brzegu. W 1936 roku podobna katastrofa spowodowała śmierć 72 mieszkańców.
I to właśnie w Loen, gdzie bierze początek dolina Lodalen, jak na złość znapastował mnie najgorszy deszcz tej wyprawy, dosłownie ściana wody bez końca.
Nie, to nie... Omijam i jadę dalej. Pomijam też objechanie dokoła całego Nordfjordu (od północy górami) i lecę dalej już zgodnie z planem. W ten sposób - po odliczeniu 60 km tuneli (które przejechałem w autobusie bądź w ciężarówce), 36 km doliny z lodowcem i około 60 km reszty Nordfjordu - będę w Ålesund już jutro, zamiast za trzy dni.
Na pocieszenie kupuję sobie wyśmienite kraftowe piwko Global Pale Ale z browaru norweskiego Nogne Ø - "Global", bo do chmielenia użyto trzynastu odmian chmielu z siedmiu krajów - za które zabuliłem dużo więcej niż stoi w Piwnicy we Wrocku. No ale tak już jest. Produkty norweskie są droższe lokalnie niż te same za granicą. Nawiasem mówiąc podobnie jak na ten przykład toruńskie pierniczki, za które w sklepie firmowym fabryki im. Kopernika trzeba dać więcej niż w hipermarkecie każdego większego miasta.
KOZY ROZUMIEM, ALE JAK TAM NADPEŁZŁY TE KROWY?
BYRKJELO
LODOWIEC
NORDFJORD
KEMPING W GRODÅS NAD SAMYM BRZEGIEM JEZIORA HORNINDALSVATNET
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz