Dzień 28
Odpoczynek
19 czerwca, środa
Grenada
ANDALUZJA
"Zmienia się ekonomia, ludzie muszą pracować w przerażającym tempie, żyją w coraz mniejszych celach, coraz bardziej samotni i wyalienowani, odczłowieczeni i tak bardzo mało indywidualni. Stają się tylko rolami społecznymi, niczym więcej. "
(Tiziano Terzani - "Koniec jest moim początkiem")
Odpoczynek i zwiedzanie Grenady. W planie na dziś Centro, dzielnice Albaicín i Sacromonte. Znów niemiłosierny upał. Nie zerkałem na rowerowy termometr, ale na pewno gdzieś w połowie między 30 a 40°C.
Zaczynam od minusów, takich mikro minusików. Otóż, 1 - zgubiłem gdzieś swoją flażkę, prawdopodobnie gdzieś na wczorajszych ostrych zjazdach zdmuchnęło ją; 2 - posiałem gdzieś moje wypasione rękawiczki, na szczęście nie będą mi już specjalnie potrzebne na wyprawie, ale szkoda ich, tym bardziej, że miały napis Sierra Nevada, a jestem przecież w górach Sierra Nevada; 3 - wczoraj señor recepcjonista zachwalał, że mają wyjątkowo wyborne tapas w restauracji na kempingu (o, to świetnie), dzisiaj schodziłem nogi po Grenadzie, widziałem milion tapas, ale myślę sobie: "nie nie, uraczę się już na miejscu jako wyborne zwieńczenie dnia", a tu co?, zero tapas, tylko napitki, a tak supłałem te eurocenciki, żeby sobie na koniec nie żałować tych małych przysmaczków, ciekawe, do licha, o czym mówił ten señor... No dobra, nieważne, ugotuję sobie zupę z torebki, zjem z bagietką i też dobrze... ;-/
No a teraz sama Grenada. Oczywiście zachwycająca, choć nie widziałem jeszcze pałaców Alhambry, ale te na deser - jutro. Najbardziej urzekające są dzielnice Albaicín i Sacromonte. Samo miasto można podzielić jakby na cztery obszary, każdy z innej bajki, ale każda ma coś w sobie.
Pierwsza bajka. Centro. Taka nowoczesna, pełna alejek, promenad i barów tapas, wszystko bardzo schludne, eleganckie, pięknie oznakowane i opisane, chodniczki, tabliczki z nazwami ulic, latarenki, itd.
Druga bajka. Barrio Albaicín. Urzekająca, starodawna, klimatowa. To najlepiej zachowana w Hiszpanii dzielnica z arabskiej epoki Nazari. Pozwala poczuć atmosferę z czasów, kiedy te tereny były pod panowaniem muzułmańskim. Charakterystyczna zabudowa, kamienne ulice, kuchnio-jadalnie przykryte składanymi daszkami na dachach domów (nie umiem tego należycie opisać, do tej pory nie byłbym w stanie nawet sobie czegoś takiego wyobrazić). Piękne. A na każdym kroku grajkowie gitanos z odwróconymi kapeluszami na chodniku przy nodze. Ale to nie razi, przeciwnie, grają pięknie, dynamicznie acz rzewnie, i co najważniejsze, bardzo wytrawnie. No przecież flamenco ma swoje korzenie właśnie tutaj, w Grenadzie, w dzielnicy Albaicín. Takie trio gitanos, grające na zwykłych "pudłach", trącając struny, uderzając rytmicznie o pudło i intonując proste, zdawałoby się dadaistyczne śpiewki, potrafi przyprawić o dreszcze i wzruszenie co najmniej tak samo jak góralska kapela z polskich Tatr. Odlot. Po powrocie do domu zagłębię się w internecie w poszukiwaniu tych nut, no i przepisów na andaluzyjskie rarytasy, które będę próbował upitrasić.
Trzecia bajka. Barrio Sacromonte. Zadziwiająca i tajemnicza dzielnica domów wykutych w skałach. Tylko drzwi, okno, a reszta ukryta gdzieś we wnętrzu, w jaskini. Tu mieszkają gitanos, którzy grają najrzewniejsze i najbardziej pełne ekspresji pieśni. Tutaj czas jakby zatrzymał się w miejscu. Tym bardziej, iż na przeciwległym wzgórzu leży Alhambra i mam wrażenie, że jest siódme, ósme stulecie, i tam żyje sobie kalif Muhammad I al-Ahmar, a tutaj ci sami gitanos.
Czwartą bajkę, najpiękniejszą i najbardziej magiczną poznam dopiero jutro. To pałace i ogrody Alhambry, czyli najwspanialsze europejskie posiadłości mauretańskich Nassrydów jakie istnieją.
No a ja już na kempingu. Nie będzie tapas, to idę sobie popływać w basenie, a potem pomyślę, czy gotować tą zupinę instant, czy gdzieś się jeszcze ruszyć... Mimo głodu czuję się niesamowicie zrelaksowany. Jednak przez jedną króciutką jak mrugnięcie powieki chwilę, jakoś tak potwornie przykro mi się zrobiło...
Zaczynam od minusów, takich mikro minusików. Otóż, 1 - zgubiłem gdzieś swoją flażkę, prawdopodobnie gdzieś na wczorajszych ostrych zjazdach zdmuchnęło ją; 2 - posiałem gdzieś moje wypasione rękawiczki, na szczęście nie będą mi już specjalnie potrzebne na wyprawie, ale szkoda ich, tym bardziej, że miały napis Sierra Nevada, a jestem przecież w górach Sierra Nevada; 3 - wczoraj señor recepcjonista zachwalał, że mają wyjątkowo wyborne tapas w restauracji na kempingu (o, to świetnie), dzisiaj schodziłem nogi po Grenadzie, widziałem milion tapas, ale myślę sobie: "nie nie, uraczę się już na miejscu jako wyborne zwieńczenie dnia", a tu co?, zero tapas, tylko napitki, a tak supłałem te eurocenciki, żeby sobie na koniec nie żałować tych małych przysmaczków, ciekawe, do licha, o czym mówił ten señor... No dobra, nieważne, ugotuję sobie zupę z torebki, zjem z bagietką i też dobrze... ;-/
No a teraz sama Grenada. Oczywiście zachwycająca, choć nie widziałem jeszcze pałaców Alhambry, ale te na deser - jutro. Najbardziej urzekające są dzielnice Albaicín i Sacromonte. Samo miasto można podzielić jakby na cztery obszary, każdy z innej bajki, ale każda ma coś w sobie.
Pierwsza bajka. Centro. Taka nowoczesna, pełna alejek, promenad i barów tapas, wszystko bardzo schludne, eleganckie, pięknie oznakowane i opisane, chodniczki, tabliczki z nazwami ulic, latarenki, itd.
Druga bajka. Barrio Albaicín. Urzekająca, starodawna, klimatowa. To najlepiej zachowana w Hiszpanii dzielnica z arabskiej epoki Nazari. Pozwala poczuć atmosferę z czasów, kiedy te tereny były pod panowaniem muzułmańskim. Charakterystyczna zabudowa, kamienne ulice, kuchnio-jadalnie przykryte składanymi daszkami na dachach domów (nie umiem tego należycie opisać, do tej pory nie byłbym w stanie nawet sobie czegoś takiego wyobrazić). Piękne. A na każdym kroku grajkowie gitanos z odwróconymi kapeluszami na chodniku przy nodze. Ale to nie razi, przeciwnie, grają pięknie, dynamicznie acz rzewnie, i co najważniejsze, bardzo wytrawnie. No przecież flamenco ma swoje korzenie właśnie tutaj, w Grenadzie, w dzielnicy Albaicín. Takie trio gitanos, grające na zwykłych "pudłach", trącając struny, uderzając rytmicznie o pudło i intonując proste, zdawałoby się dadaistyczne śpiewki, potrafi przyprawić o dreszcze i wzruszenie co najmniej tak samo jak góralska kapela z polskich Tatr. Odlot. Po powrocie do domu zagłębię się w internecie w poszukiwaniu tych nut, no i przepisów na andaluzyjskie rarytasy, które będę próbował upitrasić.
Trzecia bajka. Barrio Sacromonte. Zadziwiająca i tajemnicza dzielnica domów wykutych w skałach. Tylko drzwi, okno, a reszta ukryta gdzieś we wnętrzu, w jaskini. Tu mieszkają gitanos, którzy grają najrzewniejsze i najbardziej pełne ekspresji pieśni. Tutaj czas jakby zatrzymał się w miejscu. Tym bardziej, iż na przeciwległym wzgórzu leży Alhambra i mam wrażenie, że jest siódme, ósme stulecie, i tam żyje sobie kalif Muhammad I al-Ahmar, a tutaj ci sami gitanos.
Czwartą bajkę, najpiękniejszą i najbardziej magiczną poznam dopiero jutro. To pałace i ogrody Alhambry, czyli najwspanialsze europejskie posiadłości mauretańskich Nassrydów jakie istnieją.
No a ja już na kempingu. Nie będzie tapas, to idę sobie popływać w basenie, a potem pomyślę, czy gotować tą zupinę instant, czy gdzieś się jeszcze ruszyć... Mimo głodu czuję się niesamowicie zrelaksowany. Jednak przez jedną króciutką jak mrugnięcie powieki chwilę, jakoś tak potwornie przykro mi się zrobiło...
PLAZA PUERTA REAL
PLAZA BIB-RAMBLA
KATEDRA
Ascetyczna i zwalista bryła powstała w latach 1521 - 1704 jest przykładem gotyku izabelińskiego.
CAPILLA REAL
Zaraz po Alhambrze kaplica królewska jest kwintesencją skarbu Grenady. Jest jednym z kulminacyjnych dzieł gotyckiej architektury elżbietańskiej. Mieszczą się z niej między innymi groby Królów Katolickich wykonane z marmuru kararyjskiego przez słynnego florenckiego rzeźbiarza Domenica Fancellego.
(photo by bekiaviajes.com)PASEO
WIDOK NA MIASTO I GÓRY SIERRA NEVADA Z DZIELNICY ALBAYZÍN
ALHAMBRA - PAŁACE NASRYDÓW (WIDOK ZE SKWERU KOŚCIÓŁKA SAN NICOLAS)
ALHAMBRA - ALCAZABA
ZESPÓŁ PAŁACOWO-OGRODOWY ALHAMBRA W PEŁNEJ PANORAMIE
WĄZIUTKIE ULICZKI ALBAYZÍN
ALHAMBRA (WIDOK Z DZIELNICY SACROMONTE)
SACROMONTE. DOMY W SKAŁACH
KOLEJNE UJĘCIA ALHAMBRY
CARRERA DEL DARRO I RZEKA DARRO
IGLESIA DE SANTA ANA Y SAN GIL
PLAZA NUEVA. REAL CHANCILLERIA (KANCELARIA KRÓLEWSKA)
REYES CATOLICOS
WIDOK NA GRENADĘ I SIERRA NEVADA OD STRONY LA ZUBIA I KEMPINGU
MIEJSCÓWECZKA
ROZKOSZNA SJESTA, CZYLI PRYWATNA NAMIOTO-WILLA Z BASENEM DO POPŁYWANIA ORAZ MAŁMAZJAMI WPROST Z ALHAMBRY DO POPIJANIA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz