MENU

12/03/2019 0

Beskidzkie Cycle II 2019 - dzień 8

CERKWIE, CERKWIE, CERKWIE... 🙏 I MOFETY 🌋💦

 

Dzień 8

Etap 4 (kolarski)

9 czerwca 2019, niedziela


MUSZYNA - ORLOV - LELUCHÓW - WOJKOWA - TYLICZ - MUSZYNKA - MOCHNACZKA NIŻNA - POWROŹNIK - MUSZYNA



91,8 km (z czego 13,7 km Słowacja)

start godzina  7:55

meta godzina  15:05

czas jazdy optymalny  5:17 h

czas wycieczki  8:10 h

średnia prędkość  17,32 km/h

prędkość max  60,0 km/h

suma podjazdów  1,295 m

wysokość max  830 m n.p.m.

wysokość min  447 m n.p.m.

wysokość start/meta  453 m n.p.m.

różnica wysokości  383 m

podjazd max  21%

zjazd max  22%

temperatura max  26*c

temperatura rano  19*c

temperatura min (w górnych partiach)  18*c



Dziś etap kolarski, który rozpoczynam od Muszyny-Zdrój. Dwadzieścia osiem kilometrów przejeżdżam z rowerem na dachu. Pogoda znakomita, przed południem niewiele poniżej dwudziestu stopni Celsjusza. Super do jazdy na rowerze.

Rynek w Muszynie cały rozkopany i pozagradzany, więc nie skupiam się na nim, tylko od razu - po zaparkowaniu koło szkoły (niedziela, więc luzik) - startuję w góry.

Przemieszczam się wzdłuż Popradu w kierunku odwrotnym niż jego nurt w stronę Słowacji. Przy cerkwi w Orlovie nawracam i inną trasą już zmierzam w polskie pasmo Gór Leluchowskich. Od Dubnego do Wojkowej jadę terenowym szlakiem rowerowym. I tu zaczyna się "dramat". Błoto, kamienie i i nachylenie często przekraczające dwadzieścia procent! Dobrze, że tym razem profilaktycznie spakowałem do sakwy gumowe klapki. Po co mi klapki? Ano po to, że są nieodzowne podczas prowadzenia/pchania roweru, a chodzenie po górach w SPD-kach z zewnętrznymi blokami nie tylko nie należy do przyjemności, ale i jest po prostu niewykonalne, niemożliwe i absurdalne.

Za Wojkową ja i mój nowy gravel odetchnęliśmy z ulga. Koniec takich hardcore'ów na dzisiaj. Dalej już tylko szosa. 

Krynicę-Zdrój odpuszczam sobie dzisiaj. Przejeżdżam przez nią po prostu. Będę tam jutro pieszo, to sobie pooglądam co trzeba. A dziś niedziela i ruch jak na Krupówkach.

Wracając już autem, zajeżdżam pod tą samą restaurację w Piwnicznej co wczoraj. I znów bomba. Za osiemnaście zeta obiad z dwóch dań i to jaki smakowity. Rosół (9/10) i schab w sosie śliwkowym (9/10).

No i na koniec taka mała niefajna sprawa. Kiedy wjechałem już samochodem na podwórze i zdejmowałem rower, patrzę - a tu połamany mój nowiusieńki mapnik. Całe pleksi rozleciało się w drobny mak. Został tylko metalowy uchwyt. Pozostanie mi jeździć do końca wyprawy z mapkami w sakwie. Zastanawiające jest to, że nie jechałem szybciej niż siedemdziesiąt kilometrów na godzinę (sześćdziesiąt przecież samym rowerem też można polecieć z góry) i  o nic po drodze z Muszyny nie zahaczyłem. Pocieszające jest to, że zostały mi tylko dwie kolarskie traski już, że wyciągnąłem mapy przed jazdą autem (bo i te bym stracił), no i że to nie jakiś defekt uniemożliwiający jeżdżenie czy też zdrowotny. Jakoś dam radę. Choć szkoda, bo uwielbiam podróżować z mapą przed nosem, no i nie są to tanie rzeczy.


ORLOV
Charakterystyczne orlovskie murowane domki z wysuniętym dachem czterospadowym i szerokim okapem.



ORLOV
Cerkiew grekokatolicka z 1866 roku pw. św. Paraskewii i jej piękne otoczenie.




LELUCHÓW
Cerkiew grekokatolicka św. Dymitra powstała w 1861 roku, zbudowana została w konstrukcji zrębowej ze ścianami pokrytymi gontem. Obok dzwonnica, również drewniana.







Odjechany... gołębnik?






Walka z 21-procentówką i kamolami.






Wśród pejzaży gór Leluchowskich.



Na dalekim planie na drzewie widać ciekawe okazy latających drapieżników.












WOJKOWA
Przepiękna drewniana XVIII-wieczna łemkowska cerkiew pw. św. Kosmy i Damiana. Składa się z trzech części, wyraźnie wyodrębnionych (prezbiterium, nawa i babiniec), zbudowanych z drewna na zrąb. Na ich wierzchołkach pseudolatarnie zwieńczone krzyżami. Wewnątrz ikonostas z XVIII wieku i polichromia z 1938 roku, a także inne ciekawostki, np. berło procesyjne czy ikony.

Jaka szkoda, że docieram akurat w momencie, kiedy właśnie dobiegło końca nabożeństwo (raz w tygodniu w  niedzielę). Chwilę wcześniej mógłbym wejść do wnętrza, które jest zamknięte przez cały tydzień, a tak tylko się minąłem na schodach z kościelnym co zamknął wrota.









TYLICZ
To już Tylicz. Koło nowego kościoła drewniana czerwona świątynia z 1612 roku. W rokokowym ołtarzu głównym XVI-wieczny obraz Matki Boskiej Karmiącej. Na murowanej dzwonnicy dzwon odlany w 1665 roku. Tuż przy wejściu ogromna lipa o pięciometrowym odwodzie.

Na następnym zdjęciu z kolei inna świątynia w Tyliczu, drewniana cerkiew św. Kosmy i Damiana z 1743 roku. Nieproporcjonalna sylwetka z potężną wieżą. Wewnątrz wspaniałe malowidła, wykonane z okazji obchodów 950-lecia chrztu Rusi, ikonostas z początku XVIII wieku, obok niego kriłosy (pomieszczenia dla śpiewaków, typowe dla architektury cerkiewnej, ale na tych terenach prawie nie spotykane).






MUSZYNKA
 Jestem w Muszynce. W centrum wsi cerkiew pw. św. Jana Ewangelisty z 1689 roku, która z zewnątrz sprawia wrażenie dość młodej, ale od wewnątrz - archaicznej. Wystrój barokowy i rokokowy, w ołtarzu bocznym obraz z czasów konfederacji barskiej, przedstawiający św. Barbarę - piękną damę w bogatym stroju. Ciekawostką też jest zaskakująco długa drabina w wieży.

Na kolejnej fotce wnętrze.






SŁOTWINY
 Cerkiewka pw. Opieki NMP w Słotwinach (obecnie dzielnica Krynicy-Zdrój) pochodzi z 1888 roku i ma w sobie coś z architektury uzdrowiskowej. Nietypowa wieża: ma ściany pionowe (zwykłe są wyraźnie pochyłe) i nie "okracza" babińca, lecz jest od niego znacznie węższa i jakby się w niego wtapiała. Wewnątrz polichromia z 1930 roku. Z ikonostasu pozostało 6 ikon patriarchów.



POWROŹNIK
No i w końcu prawdziwy deser i perełka. W drzewach ukrywa się najbardziej renomowana cerkiew łemkowska pw. św. Jakuba Młodszego Apostoła,  wpisana na Listę  Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Naturalnego UNESCO. Powstała w 1604 roku! I jakież mam szczęście, bo zamknięta na ogół cerkiew jest teraz otwarta, bo wraz z kustoszem podziwia ją zorganizowana grupa. Mam za jednym zamachem możliwość podziwiania wnętrz (można było nawet wejść do zakrystii), jak i prelekcję w postaci prawdziwego konesera, którego pasji w głosie aż miło było słuchać.

W XVIII-wiecznym ikonostasie zamiast Deesis (w tej scenie Matka Boska i Jan Chrzciciel błagają Chrystusa o ocalenie grzeszników), umieszczono Koronację Matki Boskiej - motyw zupełnie w tym miejscu nie spotykany w cerkwiach. Są tu też ikony XVII-wieczne, m.in. Sąd Ostateczny, najstarsza ikona w tym rejonie. Ściany zakrystii pokrywa cenna polichromia z 1607 roku. Na XVIII-wiecznym ołtarzu bocznym obraz Chrystus u Słupa. Nie będę się rozpisywał, chociaż zanotowałem sobie jeszcze sporo innych perełek, ale to już zostawię dla siebie.

Na ostatnim zdjęciu widać, że zewnętrzna część cerkwi jest w remoncie i nie "wygląda" w ogóle. 


















JASTRZĘBIK
Ostatnia już dzisiaj cerkiew. Tym razem grekokatolicka pw. św. Łukasza Ewangelisty z I połowy XIX wieku, zrębowa, pokryta gontem. Wnętrze zdobi polichromia z 1861 roku. Wśród ikon barokowego ikonostasu znajduje się Chrystus Dobry Pasterz z 1775 roku.



Mofety, czyli bąbelkujące gazem źródełka.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Blaru wyprawy