photo by Joaquin Flores
Dzie艅 2
Etap 1
14 maj 2016, sobota
Chania (围伪谓喂维) - Sfinari (危蠁畏谓维蟻喂)
TO NIE REKLAMY CZY SPAM. WRZUCI艁EM DO OPISU KA呕DEGO DNIA JEDEN KLIP.
KAWA艁KI TE TOWARZYSZY艁Y MI W MY艢LACH NA WYPRAWIE. MO呕NA POWIEDZIE膯, 呕E
ODZWIERCIEDLAJ膭 STAN DUCHA, W JAKIM WTEDY BY艁EM.
NA POCZ膭TEK CLAN OF
XYMOX - "MORNING GLOW".
(Chania /airport/ - Agia Triada - Gouvernotou - Chania - Platanias - Rodopou - Kissamos - Platanos - Sfinari)
105,6 km
(艂膮cznie 105,6 km)
czas jazdy 7:09 h
czas dzienny 10:50 h
wyjazd 6:50
dojazd 17:40
艣rednia pr臋dko艣膰 14,7 km/h
pr臋dko艣膰 max 48,5 km/h
przewy偶szenie 1466 m
wysoko艣膰 max 291 m n.p.m.
wysoko艣膰 min 0 m n.p.m.
podjazd max 11%
zjazd max 11%
temperatura max 30*c
temperatura rano 19*c
Co za fantastyczny dzie艅. No prawie. Ale po kolei.
Wstaj臋 o sz贸stej. 艁aduj臋 sakwy na rower, 艣niadanie zjem po drodze. Jedn膮 r臋k膮 trzymam kierownic臋, drug膮 toporny wielki karton rowerowy. Wrzuc臋 go gdzie艣 niedaleko airportu w jakie艣 krzaki. Mo偶e nikt go nie znajdzie, a jak znajdzie to si臋 domy艣li. Wyje偶d偶am z lotniska na dw贸r, a tu... deszcz, ooo... A my艣la艂em, 偶e tu tylko s艂o艅ce i 偶ar. Szybko ukrywam pud艂o i ju偶 sobie jad臋 w stron臋 p贸艂wyspu Akrotiri, klasztoru Agia Triada, a potem miasta Chania na podstawowe zakupy.
Od samego pocz膮tku zaskakuj膮 mnie sympatycznie wygl膮daj膮ce kozy, kt贸re chadzaj膮 sobie gdzie chc膮, zw艂aszcza 艣rodkiem szosy. Zmierzam na zach贸d, w stron臋 p贸艂wyspu Rodopou. Niesamowite krajobrazy.
Pod膮偶am dalej star膮 g贸rsk膮 drog膮 wzd艂u偶 zatoki Kissamos. I tu niefart. W padaj膮cym deszczu, na ostrym zje藕dzie, wpadam w po艣lizg na wira偶u (rozlany olej silnikowy). Zwalam si臋 ca艂膮 mas膮 ob艂adowanego roweru na asfalt, zdzieram kolana i 艂okcie, w oczach pokazuj膮 mi si臋 gwiazdy, w uszach jeden wielki pisk, a kask p臋ka na p贸艂. Rany, a przed chwil膮 nie mia艂em go na g艂owie, za艂o偶y艂em dopiero na szczycie przed zjazdem w d贸艂. Sprz臋t wychodzi bez szwanku, ja troch臋 si臋 obdrapa艂em.
A propos sprz臋tu. kartusze gazowe kupuj臋 w markecie po 1€ za sztuk臋. Co cena...
Na trasie spotykam innego sakwiarza. To Meksykaniec. Jedziemy razem! Nazywa si臋 Joaquin Flores i przylecia艂 na Kret臋 prosto z Mexico. Spoko go艣膰, ma 45 lat, dosta艂 2 tygodnie wychodnego od 偶ony, ma c贸reczk臋 i synka. Postanawiamy dzi艣 i jutro jecha膰 wsp贸lnie - nasze trasy cz臋艣ciowo si臋 nak艂adaj膮.
Natrafiamy na kemping w Sfinari, zatoczka nad morzem. Jak si臋 p贸藕niej okaza艂o, to tawerna, a kemping by艂 kawa艂ek dalej. Rozbicie namiotu free, prysznic free. Warunek: przyjdziemy na kolacj臋 do restauracji. Hehe, i tak by艣my przyszli. Zamawiamy sa艂atk臋 greck膮 (hori谩tiki) i grillowan膮 o艣miornic臋 plus piwo. Bo偶e, pob艂ogos艂aw grekokatolickim Krete艅czykom;) Tak doskona艂ej kolacji nie jad艂em nigdy. Pomidory i og贸rki prosto z krzaczka na s艂oneczku, u艂o偶ona na wierzchu w ogromnych plastrach feta od beztrosko hasaj膮cej k贸zki, oliwa tak dobra, 偶e mo偶na je艣膰 j膮 艂y偶k膮 sam膮 z chlebem, no a o艣miornica przed chwil膮 wy艂owiona, mmm.
Usypiam w namiocie przy szumie fal morza Libijskiego 15 metr贸w od brzegu. Jest godzina 22:10. Na termometrze 22°C. Raj.
Acha. Mi艂a pani postawi艂a mi i Joaquinowi po kieliszeczku rak铆 domowej produkcji. Wyborna. I po kawa艂eczku bardzo s艂odkiej babki dro偶d偶owej.
Wstaj臋 o sz贸stej. 艁aduj臋 sakwy na rower, 艣niadanie zjem po drodze. Jedn膮 r臋k膮 trzymam kierownic臋, drug膮 toporny wielki karton rowerowy. Wrzuc臋 go gdzie艣 niedaleko airportu w jakie艣 krzaki. Mo偶e nikt go nie znajdzie, a jak znajdzie to si臋 domy艣li. Wyje偶d偶am z lotniska na dw贸r, a tu... deszcz, ooo... A my艣la艂em, 偶e tu tylko s艂o艅ce i 偶ar. Szybko ukrywam pud艂o i ju偶 sobie jad臋 w stron臋 p贸艂wyspu Akrotiri, klasztoru Agia Triada, a potem miasta Chania na podstawowe zakupy.
Od samego pocz膮tku zaskakuj膮 mnie sympatycznie wygl膮daj膮ce kozy, kt贸re chadzaj膮 sobie gdzie chc膮, zw艂aszcza 艣rodkiem szosy. Zmierzam na zach贸d, w stron臋 p贸艂wyspu Rodopou. Niesamowite krajobrazy.
Pod膮偶am dalej star膮 g贸rsk膮 drog膮 wzd艂u偶 zatoki Kissamos. I tu niefart. W padaj膮cym deszczu, na ostrym zje藕dzie, wpadam w po艣lizg na wira偶u (rozlany olej silnikowy). Zwalam si臋 ca艂膮 mas膮 ob艂adowanego roweru na asfalt, zdzieram kolana i 艂okcie, w oczach pokazuj膮 mi si臋 gwiazdy, w uszach jeden wielki pisk, a kask p臋ka na p贸艂. Rany, a przed chwil膮 nie mia艂em go na g艂owie, za艂o偶y艂em dopiero na szczycie przed zjazdem w d贸艂. Sprz臋t wychodzi bez szwanku, ja troch臋 si臋 obdrapa艂em.
A propos sprz臋tu. kartusze gazowe kupuj臋 w markecie po 1€ za sztuk臋. Co cena...
Na trasie spotykam innego sakwiarza. To Meksykaniec. Jedziemy razem! Nazywa si臋 Joaquin Flores i przylecia艂 na Kret臋 prosto z Mexico. Spoko go艣膰, ma 45 lat, dosta艂 2 tygodnie wychodnego od 偶ony, ma c贸reczk臋 i synka. Postanawiamy dzi艣 i jutro jecha膰 wsp贸lnie - nasze trasy cz臋艣ciowo si臋 nak艂adaj膮.
Natrafiamy na kemping w Sfinari, zatoczka nad morzem. Jak si臋 p贸藕niej okaza艂o, to tawerna, a kemping by艂 kawa艂ek dalej. Rozbicie namiotu free, prysznic free. Warunek: przyjdziemy na kolacj臋 do restauracji. Hehe, i tak by艣my przyszli. Zamawiamy sa艂atk臋 greck膮 (hori谩tiki) i grillowan膮 o艣miornic臋 plus piwo. Bo偶e, pob艂ogos艂aw grekokatolickim Krete艅czykom;) Tak doskona艂ej kolacji nie jad艂em nigdy. Pomidory i og贸rki prosto z krzaczka na s艂oneczku, u艂o偶ona na wierzchu w ogromnych plastrach feta od beztrosko hasaj膮cej k贸zki, oliwa tak dobra, 偶e mo偶na je艣膰 j膮 艂y偶k膮 sam膮 z chlebem, no a o艣miornica przed chwil膮 wy艂owiona, mmm.
Usypiam w namiocie przy szumie fal morza Libijskiego 15 metr贸w od brzegu. Jest godzina 22:10. Na termometrze 22°C. Raj.
Acha. Mi艂a pani postawi艂a mi i Joaquinowi po kieliszeczku rak铆 domowej produkcji. Wyborna. I po kawa艂eczku bardzo s艂odkiej babki dro偶d偶owej.
KLASZTOR AGIA TRIADA. DZIEDZINIEC G艁脫WNY
PIERWSZE SPOTKANIE Z KOZ膭 KRI KRI
A TO JU呕 MIASTO CHANIA
JOAQUIN WE W艁ASNEJ OSOBIE
photo by Joaquin Flores
photo by Joaquin Flores
photo by Joaquin Flores
photo by Joaquin Flores
WIECZORNY ODPOCZYNEK PRZY PLA呕Y W SFINARI. W OCZEKIWANIU NA KOLACJ臉
photo by Joaquin Flores
Brak komentarzy:
Prze艣lij komentarz